poniedziałek, 12 grudnia 2016

Szczur dla każdego!

Pisarz potrafi poświęcić wiele dla stworzenia dobrej książki. Tak jak zrobił to Jakub Ćwiek mieszkając przez jakiś czas na Katowickim Dworcu PKP, tylko po to by zebrać wiarygodne  materiały do swojej książki „Ciemność płonie”. Podobna rzecz się dzieję z bohaterką dzisiejszej recenzji – Olgą Gromyko. Po to, by jak najlepiej ukazać perypetie związane z opieką na pewnymi stworzeniami, przygarnęła… szczura. „Szczurynki”  to właśnie opowieść o tym, jak wyglądała owa opieka i jakie niosła ze sobą konsekwencję.

Jak wyżej wspomniałem, autorką dziś recenzowanej książki jest Olga Gromyko – białoruska pisarka fantasy. Polskim fanom znana jest przede wszystkim z cyklu książkowego - Kroniki Belorskie – opowiadającego o przygodach Wolhy Rednej. „Szczurynki” to mój drugi kontakt z twórczością Olgi. Jakiś czas temu na blogu ukazała się recenzja jednej z jej najnowszych książek – „Wierni wrogowie”, do której gorąco odsyłam.

Głównym, ludzkim bohaterem książki jest sama Olga Gromyko i już na pierwszych stronach powieści dowiadujemy się jak trafił do niej pierwszy szczur. A wszystko to za sprawą pracy nad książką „Rok szczura”, w której Olga najbardziej realistycznie jak to się dało chciała opisać zachowanie i nawyki swojego szczura.

Jednak Olga nie jest tutaj najważniejsza. Najważniejszymi bohaterami, na których skupia się cała książka to cztery szczury, które znalazły swoje miejsce w domu autorki. Dodajmy do tego, że są to cztery kompletnie inne od siebie charakterem szczurze samice: Ryska, Vesta, Paśka i Fudżi. Historie jakie spotykają autorkę wraz ze szczurami zostały dokładnie opisane w „Szczurynkach”. Historie w większości zabawne i śmieszne, ale bywa też i smutno.

Dużym atutem tej książki są również ilustracje w niej zawarte. Marina Misiura w idealny sposób wkomponowała swoje prace do opowiadań Olgi. Rysunki bardzo słodkie, sympatyczne, a przede wszystkim zabawne, idealnie współpracują z tekstem anegdot. Myślę, że jeśli byśmy usunęli z tej książki te ilustracje, ona by nie była już w stu procentach pełna, czegoś by tutaj brakowało.

W „Szczurynkach” jest jeszcze jedna rzecz, która mnie urzekła, i za którą można pochwalić autorkę: na końcu każdego rozdziału pisarka przygotowała literacką niespodziankę w postaci  Postscriptum. W nich Olga zwraca się bezpośrednio do czytającego i informuje, często ostrzega albo daje dobre, przydatne rady.

Warto również wspomnieć o „krótkim słowniku Srogiego Mińskiego Hodowcy”, dzięki któremu czytelnik może dowiedzieć się, co oznaczają takie słowa jak Dumbo, Fuzz czy Husky w szczurzym żargonie.

Książę polecam wszystkim, którzy lubią gryzonie, ale i nie tylko. Dla szczurofilów to pozycja obowiązkowa. „Szczurynki” to nie tylko mała, zabawna książeczka, ale i także zbiór porad, anegdot, a nawet ostrzeżeń dla czytelnika, który myśli o hodowaniu tych gryzoni. Ja przy książce bawiłem się wyśmienicie, bardzo  często mocno i głośno wybuchając śmiechem.

Na koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Na okładce od razu rzuca się w oczy gromada szczurów na wadze. Są to wszystkie cztery bohaterki książki. Okładka słodka, miła i zabawna, oddająca w dobry sposób to, co dostajemy w środku.

Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo Papierowy Księżyc.
https://www.facebook.com/Wydawnictwo-Papierowy-Ksi%c4%99%c5%bcyc-148157318573840/?fref=ts

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...