Mariusz poprosił mnie abym napisał „jakąś” recenzję. Po wielu długich debatach (często kończących się ostrzeniem noży i potrząsaniem widłami) nasz wybór padł na pierwszy tom komiksu Adventure Time, który dopadły długie, bibliofilskie dłonie Waszego ulubionego blogera podczas jednej z jego wizyt u mnie.
Komiks ten został wydany nakładem powstałego w 2006 roku Studia JG, wydającego popularne wśród fanów skośnookich bohaterów i mangi magazynu „Otaku”. W czerwcu 2007 roku Studio JG rozpoczęło również wydawanie komiksów. Jeden z owoców tego działania dziś zostanie Wam bliżej przedstawiony przez moją skromną osobę. W tym miejscu zaznaczam, że nigdy nie pisałem recenzji, a niniejsza jest jedynie eksperymentalnym, gościnnym wystąpieniem na blogu Mariusza.
Zacznijmy od spraw czysto technicznych: jak wygląda komiks? Czy pachnie ładnie? Czy warto wydać 29,99 zł (lub jak to było w moim przypadku – zjeść ośmiornicę aby go otrzymać od Siostry) na ten kolorowy tomik o przygodach człowieka i psa?
Komiks wydany jest w miękkiej, lecz niezwykle lśniącej i sztywnej oprawie. Gdy trzymamy go w dłoniach czuć jego wagę i przy sprzyjających okolicznościach można użyć go jako broni obuchowej, zadającej przeciętne obrażenia. Dzieje się to za sprawą naprawdę grubego papieru, na którym jest wydany i solidnego klejenia łączącego strony i okładkę w zgrabną całość. Komis ze względu na swoją konstrukcję ma tendencję do zamykania się i pachnie bardzo chemicznie. Wynika to jednak z faktu iż wydawca nie oszczędzał ani na papierze ani farbie! Rysunki i czcionki są ostre, kolory żywe i różnorodne. Brak jest również przebarwień i wyblakłych miejsc. Ma to szczególnie duże znaczenie w przypadku komiksów, których walory wizualne są równie istotne jak stojąca za nimi treść. W szkolnej skali ocen komiks ten otrzymuje zasłużoną szóstkę.
Okładka komiksu Adventure Time przedstawia nam znanych z serialu animowanego o tym samym tytule bohaterów – Finn i Jake przybijają żółwia, Lodowy Król pogrążony jest w nieustającej frustracji, Marcelina gra na gitarze, a Grudkowa próbuje wbić się na pierwszy plan. Miłośnicy serialu poczują się tu jak u siebie! Z drugiej strony już sama okładka w pewien sposób weryfikuje odbiorców tego tomu – jest on adresowany (moim zdaniem) głównie do osób znających już dobrze serię, założenia, którymi się kieruje i złożoność relacji postaci. Historia powstania głównego antagonisty jest równie istotna co emocje łączące postaci pierwszo- i drugoplanowe. Bez tej wiedzy komiks naprawdę wiele traci ze swojego uroku, a nieprzygotowany na przyjęcie dużej dawki absurdalnego humoru umysł może jej nie wytrzymać. Jeśli jednak wiesz kim jest Lisz (występujący w komisie jako Król Zły), znasz możliwości Marceliny i jej przyjaciółki Księżniczki Balonowej – będziesz bawić się znakomicie.
Po otwarciu komiksu dowiadujemy się, że pomysłodawcą jest nikt inny jak sam Pendleton Ward – człowiek odpowiedzialny za powstanie całego cyklu, zdobywca nagrody Emmy scenarzysta i producent. Scenariusz zaś napisał Ryan North, kanadyjski pisarz i programista komputerowy, który w 2012 roku rozpoczął serię komiksów Adventure Time nagrodzonych w 2013 roku nagrodą Eisnera (za najlepszą publikację dla dzieci). Za ilustrację odpowiadają Shelli Paroline i Braden Lamb (dzięki dobrodziejstwu internetu wystarczy kilka sekund z google grafiką aby sprawdzić jakość prac występujących w recenzowanym tomie – kreska jest dokładnie taka jak w animowanym pierwowzorze co sprawia, że czyta się naprawdę przyjemnie).
Komiks przedstawia historię kolejnego ataku Króla Złego na krainę Ooo, a para bohaterów – człowiek Finn i pies Jake wraz z przyjaciółmi będą musieli pokrzyżować plany tej przebrzydłej kreatury i uratować znany im świat!
Przedstawiona historia posiada specyficzny humor znany fanom serii. Wszystko zmienia się natychmiast, emocje wielkimi krokami przechodzą z radości do rozpaczy, a walka ze złem nie ustaje. Wartka akcja sprawia, że komiks czyta się bardzo szybko (tu ważna uwaga dla wszystkich tych, którzy boją się gwałtownego przewracania kartek – gruby papier sprawia, że nie da się stronami komiksu skaleczyć, fajna sprawa!). Ciekawym zabiegiem są różnego rodzaju dopiski lub „mini” komiksy na dole strony; przemycane tam uwagi są celne i potrafią autentycznie rozbawić albo dać do myślenia. I choć historia w pewnym momencie staje się chaotyczna to całość nie traci na tym zbyt wiele.
Ułożenie kadrów jest bardzo dynamiczne. Oddają specyficzny styl animacji i momentami miałem wrażenie, że postacie za chwilę zaczną się ruszać, machać mieczem, skakać i się rozciągać. Emocje są żywe, a mimika i gesty bohaterów mówią o wydarzeniach równie wiele co zamknięte w dymkach wypowiedzi.
Co do samych wypowiedzi... każdy kto przez dłuższą chwilę obcował z parą najlepszych kumpli na świecie wie, że mają swoje powiedzonka i oryginalny styl. Tutaj, drogi czytelniku, muszę stwierdzić, że brak mi pewnej wiedzy. Powód jest prozaiczny – Adventure Time oglądam w języku angielskim i trudno mi stwierdzić na ile klimat wypowiedzi bohaterów jest kompatybilny z tym, co można ujrzeć w telewizji (czy internecie) i co zawiera się w języku polskim. Jeśli jednak polska wersja odpowiada w możliwie wysokim stopniu wersji angielskiej to wydaje mi się, że wszystko jest w tak, jak powinno być – wypowiedzi Finna są krótkie i bardzo często zdarza mu się, że ostatnie słowo przechodzi w krzyk, BMO bywa ckliwy i niezrozumiany przez resztę, a Marcelina bywa (lekko mówiąc) nerwowa. Dialogi są naturalne i lekkie, a ich treść będzie cieszyć zarówno młodszych czytelników jak i starszych, którzy dostrzegą w pozornie prostych słowach drugie dno.
Komis kończy galeria rożnych obrazów przedstawiających w wielu stylach bohaterów tego komiksu. Jest to miły dodatek, ale prawdę mówiąc wolałbym otrzymać kilka dodatkowych stron fabularnej zawartości.
Podsumowując – dla fanów Finna i Jake'a jest to pozycja niemal obowiązkowa! Odnajdą tu wszystko co do tej pory ich bawiło i (równie często) wzruszało. Całość jest zgodna z animacją, a stosunek ceny do jakości tego wydania jest bardziej niż zadowalający. Ci, którzy jeszcze nie znają krainy Ooo muszą wiedzieć, że świat Adventure Time to nie tylko przygoda przedstawiona w recenzowanym tomie, ale to przede wszystkim naprawdę głębokie postaci i niebanalna historia. Poznawanie tej historii powinni jednak zacząć od animacji. Gdy już ją pokochają (a w to nie wątpię) z przyjemnością sięgną po komiks.
Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę.
Komiks ten został wydany nakładem powstałego w 2006 roku Studia JG, wydającego popularne wśród fanów skośnookich bohaterów i mangi magazynu „Otaku”. W czerwcu 2007 roku Studio JG rozpoczęło również wydawanie komiksów. Jeden z owoców tego działania dziś zostanie Wam bliżej przedstawiony przez moją skromną osobę. W tym miejscu zaznaczam, że nigdy nie pisałem recenzji, a niniejsza jest jedynie eksperymentalnym, gościnnym wystąpieniem na blogu Mariusza.
Zacznijmy od spraw czysto technicznych: jak wygląda komiks? Czy pachnie ładnie? Czy warto wydać 29,99 zł (lub jak to było w moim przypadku – zjeść ośmiornicę aby go otrzymać od Siostry) na ten kolorowy tomik o przygodach człowieka i psa?
Komiks wydany jest w miękkiej, lecz niezwykle lśniącej i sztywnej oprawie. Gdy trzymamy go w dłoniach czuć jego wagę i przy sprzyjających okolicznościach można użyć go jako broni obuchowej, zadającej przeciętne obrażenia. Dzieje się to za sprawą naprawdę grubego papieru, na którym jest wydany i solidnego klejenia łączącego strony i okładkę w zgrabną całość. Komis ze względu na swoją konstrukcję ma tendencję do zamykania się i pachnie bardzo chemicznie. Wynika to jednak z faktu iż wydawca nie oszczędzał ani na papierze ani farbie! Rysunki i czcionki są ostre, kolory żywe i różnorodne. Brak jest również przebarwień i wyblakłych miejsc. Ma to szczególnie duże znaczenie w przypadku komiksów, których walory wizualne są równie istotne jak stojąca za nimi treść. W szkolnej skali ocen komiks ten otrzymuje zasłużoną szóstkę.
Okładka komiksu Adventure Time przedstawia nam znanych z serialu animowanego o tym samym tytule bohaterów – Finn i Jake przybijają żółwia, Lodowy Król pogrążony jest w nieustającej frustracji, Marcelina gra na gitarze, a Grudkowa próbuje wbić się na pierwszy plan. Miłośnicy serialu poczują się tu jak u siebie! Z drugiej strony już sama okładka w pewien sposób weryfikuje odbiorców tego tomu – jest on adresowany (moim zdaniem) głównie do osób znających już dobrze serię, założenia, którymi się kieruje i złożoność relacji postaci. Historia powstania głównego antagonisty jest równie istotna co emocje łączące postaci pierwszo- i drugoplanowe. Bez tej wiedzy komiks naprawdę wiele traci ze swojego uroku, a nieprzygotowany na przyjęcie dużej dawki absurdalnego humoru umysł może jej nie wytrzymać. Jeśli jednak wiesz kim jest Lisz (występujący w komisie jako Król Zły), znasz możliwości Marceliny i jej przyjaciółki Księżniczki Balonowej – będziesz bawić się znakomicie.
Po otwarciu komiksu dowiadujemy się, że pomysłodawcą jest nikt inny jak sam Pendleton Ward – człowiek odpowiedzialny za powstanie całego cyklu, zdobywca nagrody Emmy scenarzysta i producent. Scenariusz zaś napisał Ryan North, kanadyjski pisarz i programista komputerowy, który w 2012 roku rozpoczął serię komiksów Adventure Time nagrodzonych w 2013 roku nagrodą Eisnera (za najlepszą publikację dla dzieci). Za ilustrację odpowiadają Shelli Paroline i Braden Lamb (dzięki dobrodziejstwu internetu wystarczy kilka sekund z google grafiką aby sprawdzić jakość prac występujących w recenzowanym tomie – kreska jest dokładnie taka jak w animowanym pierwowzorze co sprawia, że czyta się naprawdę przyjemnie).
Komiks przedstawia historię kolejnego ataku Króla Złego na krainę Ooo, a para bohaterów – człowiek Finn i pies Jake wraz z przyjaciółmi będą musieli pokrzyżować plany tej przebrzydłej kreatury i uratować znany im świat!
Przedstawiona historia posiada specyficzny humor znany fanom serii. Wszystko zmienia się natychmiast, emocje wielkimi krokami przechodzą z radości do rozpaczy, a walka ze złem nie ustaje. Wartka akcja sprawia, że komiks czyta się bardzo szybko (tu ważna uwaga dla wszystkich tych, którzy boją się gwałtownego przewracania kartek – gruby papier sprawia, że nie da się stronami komiksu skaleczyć, fajna sprawa!). Ciekawym zabiegiem są różnego rodzaju dopiski lub „mini” komiksy na dole strony; przemycane tam uwagi są celne i potrafią autentycznie rozbawić albo dać do myślenia. I choć historia w pewnym momencie staje się chaotyczna to całość nie traci na tym zbyt wiele.
Ułożenie kadrów jest bardzo dynamiczne. Oddają specyficzny styl animacji i momentami miałem wrażenie, że postacie za chwilę zaczną się ruszać, machać mieczem, skakać i się rozciągać. Emocje są żywe, a mimika i gesty bohaterów mówią o wydarzeniach równie wiele co zamknięte w dymkach wypowiedzi.
Co do samych wypowiedzi... każdy kto przez dłuższą chwilę obcował z parą najlepszych kumpli na świecie wie, że mają swoje powiedzonka i oryginalny styl. Tutaj, drogi czytelniku, muszę stwierdzić, że brak mi pewnej wiedzy. Powód jest prozaiczny – Adventure Time oglądam w języku angielskim i trudno mi stwierdzić na ile klimat wypowiedzi bohaterów jest kompatybilny z tym, co można ujrzeć w telewizji (czy internecie) i co zawiera się w języku polskim. Jeśli jednak polska wersja odpowiada w możliwie wysokim stopniu wersji angielskiej to wydaje mi się, że wszystko jest w tak, jak powinno być – wypowiedzi Finna są krótkie i bardzo często zdarza mu się, że ostatnie słowo przechodzi w krzyk, BMO bywa ckliwy i niezrozumiany przez resztę, a Marcelina bywa (lekko mówiąc) nerwowa. Dialogi są naturalne i lekkie, a ich treść będzie cieszyć zarówno młodszych czytelników jak i starszych, którzy dostrzegą w pozornie prostych słowach drugie dno.
Komis kończy galeria rożnych obrazów przedstawiających w wielu stylach bohaterów tego komiksu. Jest to miły dodatek, ale prawdę mówiąc wolałbym otrzymać kilka dodatkowych stron fabularnej zawartości.
Podsumowując – dla fanów Finna i Jake'a jest to pozycja niemal obowiązkowa! Odnajdą tu wszystko co do tej pory ich bawiło i (równie często) wzruszało. Całość jest zgodna z animacją, a stosunek ceny do jakości tego wydania jest bardziej niż zadowalający. Ci, którzy jeszcze nie znają krainy Ooo muszą wiedzieć, że świat Adventure Time to nie tylko przygoda przedstawiona w recenzowanym tomie, ale to przede wszystkim naprawdę głębokie postaci i niebanalna historia. Poznawanie tej historii powinni jednak zacząć od animacji. Gdy już ją pokochają (a w to nie wątpię) z przyjemnością sięgną po komiks.
Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę.
Choć już jestem całkiem dojrzałą nastolatką - bardzo lubię czasami oglądać ten serial!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie raz się przy nim śmieję! :)
Nie czytam komiksów, ale skoro jest to tak piękne wydanie, takie staranne, to czuję, że to mogłaby być cudowna przygoda :)
OdpowiedzUsuń