poniedziałek, 5 grudnia 2016

Podpalę wasze serca!

Przy pisaniu recenzji mam tylko dwie zasady. Pierwsza i raczej oczywista to ta, że nie używam wulgaryzmów. Druga, jaką sobie postawiłem to nie zdradzać więcej niż pierwsze sto stron w książce. Przeważnie udaje mi się to. Recenzowane przeze mnie książki mają ponad 300 stron i z łatwością nie przekraczam maksimum, które sobie założyłem. Lecz czasem bywają wyjątki - powieści bardzo krótkie, mające po 150-200 stron. Wtedy zawsze mam dylemat ile mogę zdradzić czytelnikowi.

Dylemat ten miewam bardzo często przy książkach Marcina Brzostowskiego, który swoje dzieła kończy najczęściej na 140 stronie (Podpalę wasze serca! – 142str, Złote spinki Jeffreya Banksa – 138str.). I choć u Marcina opowieści są „mała, ale jare” ja zawsze mam problem ile mogę pozwolić sobie z nich zdradzić nie odbierając czytelnikowi radości, a ta przy jego książkach jest zawsze duża.

Marcin Brzostowski pojawia się często na moim blogu. Czytelnik może znaleźć dwie recenzje jego książek – „Słodka bomba Silly” i „Złote spinki Jeffreya Banksa”. Z nim również rozpocząłem ponad rok temu nowy dział na blogu – wywiady. W nich można znaleźć go również dwa razy, pierwszy jest moją rozmową z nim (między innymi o „Słodkiej bombie Silly), drugi za to został stworzony przez fanów, którzy w jednym z konkursów zadawali mu pytania.

Podpalę wasze serca!” opowiada historię Karola Szramy, korporacyjnego szczura, biegnącego w wyścigu, karierowicza, który to wciśnie wszystko, każdy największy badziewie u niego pójdzie za wiele dolarów. Karol bliski depresji, uważający, że od samego początku życia miał „przejebane”, mający na utrzymaniu wyrodnego syna, marudną żonę i karpiopsa. Dodatkowym gwoździem do trumny czterdziestolatka jest kredyt, który spłacać będzie jeszcze jego syn.

Książka jest najbardziej surrealistycznym dziełem, jakie przyszło mi kiedykolwiek czytać. Przepełniona absurdem i parodią. Myślę, że nie każdemu przypadnie ona do gustu. Jeśli jednak ktoś lubi rzeczy przejaskrawione, tutaj na pewno się odnajdzie.

Myślę, że książkę mogę uczciwie polecić. I zaznaczam jest to lektura bardzo szybka na jedną podróż pociągiem z Warszawy do Ciechanowa (100km), która wystarczy na jej całkowite przeczytanie. Więc jak szukasz surrealistycznego, a przede wszystkim absurdalnego dzieła do pociągu ja polecam tę książkę.

I żeby nie było, że tylko chwalę i polecam. Mam pewną małą uwagę, a dokładniej mówiąc chodzi mi o słowo „Sławojka”. W książce pada ona bardzo często w odniesieniu do toalety w biurze Karola. Zastanawiam się czy „sławojką” można nazwać toaletę w biurze. Ja wiem, że w powieści wszystko jest przejaskrawione i absurdalne, ale to słowo kojarzy mi się, ze starym rozpadającą się wychodkiem drewnianym poza domem na wsiach.

Na koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Od samego początku w oczy rzuca się nosorożec będący głównym obiektem na okładce, otoczony ogniem. Czy ta ilustracja oddaje ducha książki? Myślę, że tak.

Książka objęta patronatem Książek w Pajęczynie.

3 komentarze:

  1. Szybko ją przeczytałam, wciągnęła, dobry pomysł na czytelniczy wieczór. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie przejaskrawione powieści czasem lubię sobie poczytać, bo można się pośmiać z absurdów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przejaskrawiony absurd i parodia, a do tego zdesperowany bohater z kredytem na całe życie - cóż można chcieć więcej? Jak dla mnie, zapowiada się świetnie :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...