poniedziałek, 23 stycznia 2017

Puchaty Smok

Wieczorem w każdy poniedziałek po treningu spotyka się pewna sześcioosobowa grupa. Wtedy na czerwonym stoliku rozkładają kości do gry, karty postaci, kryształy, figurki i punkty ran. Gdy już to uczynią ich Mistrz gry zaczyna snuć opowieść, a piątka pozostałych osób przemienia się w kogoś całkowicie innego.

Jestem członkiem tej grupy, a paladyn Nikolea de Arte to osoba, w którą zamieniam się wtedy, gdy gram. Wraz z Nikolea przeżyliśmy wiele przygód mrożących krew w żyłach, nie raz ocieraliśmy się o śmierć. Wiele mnie z nim łączy, ale jest też wiele decyzji, które Mariusz podjąłby inaczej. Lecz czasem bywa tak, że RPG przecina się z moim życiem – w różnych sytuacjach marzę o tym by i tutaj w życiu realnym można było rzucić kostką, która by zdecydowała o powodzeniu danego zadania. Z podobnego podejścia, że jak udaje się w RPG to i w życiu musi się udać wychodzi Dirk, jedna z głównych postaci „Puchatego Smoka”, o którym dziś napiszę kilka słów.

„Puchaty Smok” wyszedł spod ręki pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, choć lubiący „polską” kiełbasę – Platte F. Clark. Jeśli czytelnik pierwszy raz spotkał się z autorem zapraszam i odsyłam do wywiadu, jaki z nim przeprowadziłem. Książka dziś recenzowana wchodzi również w skład trylogii „Zły Jednorożec”, której pierwszy tom pod tym samym tytułem został jakiś czas temu przeze mnie zrecenzowany.

Max Spencer jest jedynym, który potrafi odczytać Kodeks nieskończonej poznawalności, który jest najpotężniejszą księgą, jaka kiedykolwiek powstała nie tylko w naszym świecie. Lecz po pokonaniu Robo-księżniczki i podróży do przeszłości, kodeks przestał działać, co uniemożliwia Maxowi oraz jego przyjaciołom powrót do domu. Na ponowne uruchomienie jest tylko jeden sposób - trzeba go dostarczyć tam gdzie go stworzono. Spencer wraz z przyjaciółmi musi wyruszyć w podróż do Wieży Maga, w której swą siedzibę ma Rezormoor Przerażający – mag, który za wszelką cenę chce wykorzystać chłopca i Kodeks do swoich celów.

W przypadku „Złego Jednorożca” oraz „Puchatego Smoka” nie tylko na Maksie warto skupić swoją uwagę, gdyż tak jak w książkach o przygodach Harrego Pottera tutaj jest również dwoje bohaterów będących przyjaciółmi Maxa wartych jest uwagi. Dirk i Sara nie odstępują Spencera na krok są tak jak Hermiona i Ron w Harrym Potterze. Zresztą to porównanie nie jest czymś zaskakującym gdyż w „Puchatym Smoku” można wyszukać wiele nawiązani między innymi do serii książkowej o młodym czarodzieju.

Ale jako że większość bohaterów jak Max, Sara, Dirk czy Dwight (krasnolud, który w świecie ludzi prowadził sklep dla Geeków) znana jest czytelnikowi z pierwszego tomu – „Złego Jednorożca” na tych postaciach nie będę się skupiał.

Warto jednak zwrócić uwagę się na nowo poznanych przyjaciołach Maxa. Po raz drugi dostajemy
całą plejadę zwariowanych, interesujących, a przede wszystkim szybko zyskujących sympatię stworów. Od pierwszych stron książki Maxowi towarzyszy jeden z przedstawicieli puchatych smoków o oryginalnym imieniu – Puszek. Dzięki niemu chłopiec poznaje sekrety tego gatunku - to jak powstają puchate i dlaczego Rezormoor tak usilnie stara się złapać je wszystkie. Puszek jest najbardziej sympatycznym, a przede wszystkim uroczym smokiem, jakie kiedykolwiek spotkałem w książkach. Równie wartymi uwagi bohaterami są dwa koty, które uciekając ze swojego miejsca pracy za cel obierają sobie odnalezienie Maxa. Ogniste kocięta, bo tak dokładnie się nazywają są wyjątkowymi przedstawicielami gatunku, z którego pochodzą gdyż wyróżniają się tym, że ich ogony potrafią płonąć, a całe mogą służyć, jako … ogrzewacze namiotów.

Puchaty Smok” to świetna i rewelacyjna zabawa dla każdego. Jeśli czytelniku masz lat kilkanaście będziesz tutaj świetnie się bawił kibicując drużynie Maxa oraz odnajdując kolejne smaczki i nawiązania do popkultury. Jeśli jednak masz lat więcej nie martw się - ta książka i tak Cię rozbawi i doprowadzi do niekontrolowanych wybuchów śmiechu o 2 w nocy, bo od niej nie da się oderwać. Więc jeśli jesteś mamą lub tatą młodego czytelnika kupując tę książkę sprawisz przyjemność nie tylko dziecku, ale i sobie! „Puchatego Smoka” polecę każdemu, kto przeczytał pierwszy tom „Złego Jednorożca”, a jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś. Szybko! Popraw to i przeczytaj obydwie książki na raz! Zabawa gwarantowana – nie pożałujesz!

Na sam koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Na okładce w oczy rzuca się jeden z puchatych smoków najprawdopodobniej Puszek, który swoim ogniem piecze sobie piankę. Okładka trafiona w dziesiątkę, a czarno-żółte napisy dodają wyrazistości. Przy ocenie estetycznej tym razem również warto zerknąć na drugą stronę książki, gdyż tam ukrywa się cudowna ilustracja. Przedstawieni na niej zostali wybrani bohaterowie jak na przykład ogniste kociaki Moki i Loki oraz zombie-kaczka. Z jednej strony ilustracja urocza, a z drugiej przerażająca. Okładka jak i ilustracja końcowa oddają świetnie treść książki i naprawdę dobrze zachęcają do sięgnięcia po tę lekturę.

Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo Czy-Tam.
https://czy-tam.pl/puchaty-smok.html

2 komentarze:

  1. Obie książki są zachwalane. Na bank po nie sięgnę. A z wydawnictwa czytałam jedynie "Ivana..." Coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie czytałam, nie znałam, ale zaczynam być zaciekawiona :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...