10 kwietnia 2014 roku odbyło się jedno z ostatnich spotkań autorskich z Jackiem Piekarą, a na pewno ostatnie, na jakim byłem. Wtedy Jacek bardzo dużo mówił o swoich planach wydawniczych. Opowiadał o nowych pomysłach na książki, które mają pojawić się za jakiś czas w księgarniach. Właśnie tam usłyszałem po raz pierwszy o nowej książce skupiającej się na przygodach Mordimera Madderdine - „ Ja inkwizytor. Kościany Galeon”. Dziś zapraszam do kilku słów o podobno najbardziej mrocznej, a przede wszystkim najdłuższej książki z cyklu „Inkwizytorskiego”.
Jacek Piekara to autor mający bardzo kontrowersyjne poglądy. Ale dla mnie jest świetnym pisarzem. A jego poglądy? No cóż, każdy ma swoje. Spod jego ręki wyszły między innymi „Szubienicznik” historia Jacka Zaręby podstarościego łęczyckiego albo „Necrosis” zbiorem pięciu dobrych, mrocznych opowiadań fantasty. Jacek był również redaktorem naczelnym magazynu „Click!”. Jednak przede wszystkim jest twórcą Inkwizytora Mordimera Madderdine, którego przygody uwielbiam.
Mordimer Madderdin jest jednym z tysięcy inkwizytorów świętego oficjum i sługą bożym. Człowiekiem głębokiej wiary. Lecz jego świat wygląda inaczej niż nasz. Wszystko za sprawą Jezusa Chrystusa, który zamiast zginąć na krzyżu zszedł z niego. By po tym wydarzeniu utopić Jerozolimę we krwi, a później podbić Rzym. Inkwizytorzy jak Mordimer są najbardziej oddanymi i najbardziej wiernymi kontynuatorami idei Jezusa – oczyszczenia całego świata z heretyków i bluźnierców.
„Ja Inkwizytor. Kościany Galeon” jest dziesiątą książką o przygodach Mordimera Madderdine. Wszystko zaczyna się od kolejnego zlecenia dla Inkwizytora. Tym raz musi udać się on do miasta przy granicy z Palatynatem - Emden. Na miejscu, jego zleceniodawca zamożny i wpływowy kupiec Oktawian von Dijak wprowadza go w całą sprawę. Jak się okazuje zaginął jego wspólnik, a za razem przyjaciel i teść Dominik Aldorf. Jedynym, który cokolwiek wie jest Złoty Thijs. Chłopak jest jedynym, który wrócił z ostatniej wyprawy, na którą wypłynął wraz z zaginionym. Lecz jest jeden problem - Złoty Thijs nic nie pamięta i zachowuje się tak, jak by nic nie wiedział.
Jednak sprawy w Emden to dopiero początek, a wszystko dopiero się zaczyna. Przez tę sprawę Madderdine musi wyruszyć jeszcze dalej, aż na „koniec świata”. Tam na Inkwizytora będzie czekało zagrożenie straszne, które czyha nie tylko na niego, ale na całe chrześcijaństwo.
Cykl Inkwizytorski to książki specyficzne i uważam, że nie każdy się w nich odnajdzie. Są naszpikowane brutalnością, okrucieństwem i dla konserwatywnych katolików powieść ta może być po prostu bluźniercza.
Często też spotykam się z pytaniem jak czytać cykl. Są na to dwa sposoby. Pierwszy z nich to czytać według nowej chronologii i tak zaczynamy od „Płomień i Krzyż”, a potem dalej wszystkie „Ja, Inkwizytor” i na końcu stary czteroksiąg: „Sługa boży”, „Młot na czarownicę”, „Miecz Aniołów” i „Łowca dusz”. Ja jednak jestem zwolennikiem czytania książek tak jak ukazywały się. Najpierw starą czwórkę, a potem „Płomień i Krzyż” oraz nowe „Ja, Inkwizytor”. Sugeruję aby czytać je tak jak ja, dlatego że czytając je tak jak teraz wychodzą mogą już nie zaciekawić czytelnika tak dobrze jak robiły to pierwsze cztery tomy.
Komu polecę tę książkę? Przede wszystkim tym, którzy jak ja są fanatykami przygód Inkwizytora. Jeśli ktoś czekał na tę pozycję – śmiało sięgaj po nią. „Kościany Galeon” jest powieścią jak najbardziej zbliżoną do jakości najstarszej czwórki książek o przygodach Madderdine. Najnowszy Ja, Inkwizytor wciąga i fascynuje, a pomysł tutaj zawarty bardzo przypadł mi do gustu.
Na koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Na okładce widzimy modlącego się Inkwizytora, po którego rękach spływa krew. Ilustracja idealnie wkomponuje się w historię, którą dostajemy w środku. Dodatkowym atutem książki są ilustracje wewnątrz, za które odpowiedzialny jest Dominik Broniek. Choć tutaj mam jedną uwagę - czemu każda kobieta ma taką samą twarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz