środa, 25 czerwca 2014

Drużyna. Niewolnicy z Socorro

Co sądzicie o łączeniu bohaterów z różnych książek w jednej? Mnie osobiście taki zabieg podoba się bardzo. Lubię, kiedy znany i lubiany bohater nagle pojawia się w innej serii. U Andrzeja Pilipiuka jest to spotykane dosyć często.  Na przykład Jakub Wędrowycz pojawia się przez chwilę w „Norweskim Dzienniku” lub bohaterowie z opowiadań przenoszą się do książek o nim. Taki zabieg wykonał również John Flanagan, australijski autor książek fantasy znany głównie z serii „Zwiadowcy”, w swojej najnowszej książce „Drużyna. Niewolnicy z Socorro”, ale o tym niżej. 

Głównymi bohaterami kolejnej książki Johna Flanagana są dobrze znani z poprzednich części „Drużyny” członkowie oddziału „Czapla”. Hal od pewnego czasu wraz ze swoją załogą patrolują wybrzeże Skandii i eskortują kupców chroniąc ich przed napadami piratów. Zajęcia niesamowicie nużące i monotonne, więc nic dziwnego, że nad wyraz aktywni chłopcy po kilku takich misjach nudzą się i pragną wyruszyć na kolejną przygodę. 


Z tego destrukcyjnego dla nich  trybu życia wyciąga ich ober jarl Skandii – Erak(tak, dokładnie ten ze „Zwiadowców”). Zleca młodemu oddziałowi zastąpić poprzednią drużynę, która przez rok stacjonowała w Araluen na mocy paktu z królem Duncanem. Teraz Czaple miały wypełnić umowę i przez ten okres strzec morskich okolic królestwa. Chłopcy wraz z Lydią od razu przyjmują misje i rozpoczynają przygotowania do wypłynięcia. Okazuje się to nader szybkie przez pewną niespodziankę. 

W drodze do Araluen załoga zauważa statek, który powoli idzie na dno. Jak nakazują zasady bohaterów książki, od razu ruszają na pomoc. Gdy akcja ratunkowa przebiegła bez problemów okazuje się, że demony przeszłości wróciły. Tym, który chciał zatopić statek, jest stary znajomy chłopców. 

Gdy drużyna dopływa do celu, zostaje powitana przez stacjonujący tam stary oddział, który wprowadził zmienników we wszystko, czym mają się zajmować w tym obcym dla nich kraju. Od razu również poznają najważniejszych mieszkańców wsi, w której łódź zacumowała. 
Kolejnego dnia przybywa do nich niespodziewany gość. Jest to jeden z Królewskich Zwiadowców, a dokładniej dowódca korpusu – Gilian. Ma on przekazać Halowi i reszcie, że król ma dla nich misję i mają się u niego stawić jak najszybciej. 

Gdy do skandyjskiego obozu dociera mieszkaniec sąsiedniej wsi , plany ulegają zmianie. Jak się okazuje piraci złupili wioskę i porwali kilku jej mieszkańców, po czym udali się na targ w Socorro, by ich sprzedać. Gilian wraz z Czaplami od razu ruszają w pościg w nieznane. Żaden z nich nigdy nie  dotarł tak daleko. Podróż ta będzie pełna wrażeń. Przyjaźń bohaterów  zostanie poddana  wielu próbom, a ich życie stanie w obliczu zagrożenia.

Fabuła książki chronologicznie osadzona jest dwa lata po wydarzeniach z trzech poprzednich tomów i na pewno po wydarzeniach z dwunastego tomu „Zwiadowców". Wskazuje na to między innymi pozycja Giliana w Korpusie Zwiadowców. 

U wspomnianego pisarza lubię to, czego w innych książkach nie cierpię - przewidywalność. Tu podczas  czytania już na samym początku wiem, że skończy się dobrze, a bohaterowie wyjdą cali i zdrowi nawet z najgorszych tarapatów. I chociaż zawsze tak jest w książkach Flanagana, to lubię ten dreszczyk gdzie myślę „a może tym razem się nie uda, może któryś bohater zginie?”.
Kolejnym przewidywalnym elementem są postacie. Chodzi mi o to, że nie ma tu postaci niepewnych - ani  dobrych, ani złych. Bohaterowie są zawsze klarowni - dobrzy lub źli. Warto nadmienić, że ci źli zawsze przegrywają. 

Na uwagę zasługują również wartości, które widać w książce jak na dłoni. Młody czytelnik ma tu obraz między innymi prawdziwej przyjaźni.  Podoba mi się także to , że Czaple nigdy nie piją piwa - nawet jeśli zostanie im zaproponowane. 

Odnośnie całej serii , jak i innych Flanagana, jest ona  zaliczona do kategorii wiekowej +11, jednak moim zdaniem równie dobrze będą się przy niej bawić także starsi czytelnicy. Ja, mając swoje 24 lata, po raz kolejny bawiłem się wyśmienicie. 

We wszystkich książkach z cyklu "Drużyna" odczuwam brak jednej rzecz. Mam tu na myśli mapy, które tak lubię w „Zwiadowcach”. Tam w każdym tomie mamy co najmniej jedną mapę. W tej serii mi tego brakuje. 
Moja kolekcja książek Johna Flanagana
Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę.   

2 komentarze:

  1. Jejku, tyyyle "Zawiadowców"! Od dawna mam ochotę przeczytać, koledzy bardzo chwalili :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O, mój syn się ucieszy.
    Ja też w sumie. Erak to jedna z moich ulubionych postaci ze "Zwiadowców".

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...