To wszystko
za sprawą „Marynarki” - powieści, która przedstawia dzieje wspomnianego epizodu gdyńskiej historii. Autor pozwala czytelnikowi poznać Gdynię sprzed 9 lat,
ponieważ główna akcja książki rozgrywa się w roku 2005, aczkolwiek dostaje
także możliwość przeniesienia się w czasie do roku 1970, a dokładniej do 17
grudnia. To właśnie w tym dniu na ulice Gdyni wyjechały czołgi, a żołnierze
musieli strzelać na rozkaz do robotników idących do pracy w stoczni. Pisarz w
opisach ulic i wydarzeń na nich się odbywających w dobry sposób ukazuje jak się
zmieniały oraz jak zmieniają się ludzie, którzy po kilku latach już zapomnieli
o dziejach przeszłości. O tym przypominają jedynie pomniki poległych
robotników.
Są tacy,
którzy chcą zapomnieć, a jednak im się nie udaje. Wśród nich jest jeden z
trójki głównych bohaterów – Adam. „Smutny” czterdziestoletni punk, który nie
może pogodzić się z przeszłością. Początkowo pracuje jako barman w lokalu „Pub
Lucyfer”, z którego szybko wylatuje za zdemolowanie płyty jednego z namolnych
klientów. Następnie próbuje swych sił jako sprzedawca w sklepie muzycznym, co
również mu nie wychodzi. Tam jednak podczas
zwykłego dnia pracy Adam dostaje zaproszenie na spotkanie ze starszym
panem. Spotkanie, po którym życie bohatera całkowicie się odmieni.
Owym
starszym panem okazuje się Karol Jarczewski, właściciel firmy Karo Sp. z. o. o.
posiadający kilka hoteli i restauracji, a prywatnie wielki dobroczyńca i
działacz charytywny. Biznesmen z prawdziwego zdarzenia, który już ma pomysł na
nową inwestycję – projekt „Powrót do Przeszłości”. PDP to pomysł zrobienia w
Gdyni muzeum, które w całości miało przypominać więzienia z Polski podczas
komuny, a w nich przesłuchania, cele, bicie skazanych pałami, a także „Ścieżka
zdrowia”. Wszystko po to, by młodzi ludzie mogli na własnej skórze poczuć to,
co czuli ich rodzice lub dziadkowie. W przypadku starszych było to po prostu
przypomnienie swych doświadczeń.
Ostatnim, a
raczej ostatnią z trójki bohaterów, jest Nina - aspirująca reporterka „Głosu
Bałtyckiego”. Na jednym z pływających po Bałtyku koncertów poznaje ona
Smutnego. Przeprowadza z nim wywiad, co rozpoczyna ich znajomość.
Losy
wszystkich splatają się, gdy Ninie zostaje zlecone napisanie książki
„Grudzień”. Adam pomaga jej zbierać materiały i ma być jedną z opisanych osób.
Karol nieświadomie jest sponsorem tej książki.
Za jego plecami umowę sponsorską podpisuje Witek, jego podwładny i
zarazem znienawidzony zięć. Książka ta ma ukazywać to, co działo się w Gdyni w
dniu 17 grudnia, gdy stoczniowcy starli się z żołnierzami, a także jakie były
późniejsze tego konsekwencje. Nina nie wybiera tylko jednej strony konfliktu. W
książce ukazuje go z obu stron poprzez wspomnienia zarówno robotników, jak i
sędziów, którzy ich skazywali.
Twórcą
opisanej książki jest Mirosław Tomaszewski, absolwent Politechniki Gdańskiej. W
swoim literackim dorobku posiada trzy książki: „Pełnomocnik”, „UGI” i opisana
tutaj „Marynarka”. Pan Tomaszewski jest również autorem wielu scenariuszy
seriali, a nawet komedii teatralnych.
Odnośnie
samej powieści, jeśli czytelnik nie jest „Gramatycznym Nazistą” i przymknie oko
na kilka przeoczeń korektorów (m.in. brak odstępu między wyrazami
„końcuzgodził” lub imiona i nazwiska pisane małą literą, jak np. „marcin
dolny”) to książkę z czystym sumieniem polecam. A jeśli ktoś lubi do tego
historię, to tym bardziej warto sięgnąć po tę pozycję i nie wiem czy istnieją
jacyś Gdyniofile. Jeśli tak, jest to dla nich pozycja obowiązkowa.
Ze swojej
strony mam tylko jedną uwagę. Jeśli jest ona niesłuszna, to przepraszam,
poprawcie mnie. Chodzi o to, że powieść ma miejsce w roku 2005. Zaciekawiło
mnie jedno miejsce akcji i postanowiłem to sprawdzić. Mam tu na myśli „Sea Towers” (najwyższy
budynek w Polsce). Z informacji przeze mnie znalezionych wynika, że zapoczątkowano
jego budowę w roku 2006, a do użytku oddano w 2009. W książce jest on
wybudowany już w 2005.
Recenzent słusznie zauważył, że gdyński Tea Towers, czyli najwyższy budynek mieszkalny w Polsce powstał po roku 2005, w którym to toczy się akcja powieści "Marynarka". Jest to celowa "pomyłka" autora wynikająca z tego, że żal było nie umieszczać w książce tak niezwykłego na skalę kraju budynku.
OdpowiedzUsuńCo do uwagi odnośnie małych liter w imieniu i nazwisku marcin dolny, to jest to cytat z wiadomości esemesowej, a w pisaniu smsów nie wszyscy przestrzegają poprawnej polszczyzny :)
Czytałam książkę już jakiś czas temu i całkiem miło wspominam tę lekturę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://kulturka-maialis.blogspot.com/