W Polsce najsłynniejszy jest Janosik, który dzięki serialowi z roku 1973 w reżyserii Jerzego Passendorfera zyskał rozgłos nie tylko w Karpatach, ale stał się także znany na cały kraj oraz poza jego granicami. Janosik był słowackim zbójnikiem, który na terenie Polski i Słowacji dokonywał napadów na bogatych panów. Przyznam się, że do niedawna sam uważałem go za najlepszy w naszym kraju odpowiednik Robin Hooda, lecz po przeczytaniu dziś recenzowanej książki mogę powiedzieć szczerze, że w historii Karpackich zbójników są więksi, ważniejsi, wykazujący się większą fantazję w działaniu i umiejętnościami harnasie - między innymi mój ulubiony Oleksy Dobosz.
Mój pogląd na to, kto jest największym Polskim harnasiem zmienił się dzięki autorowi Księgi karpackich zbójników - Bartłomiejowi Grzegorzowi Sali, który w bardzo fachowy i profesjonalny sposób podszedł do tematu. Zebrał on naprawdę wiele materiałów, uszeregował i oddał do rąk czytelnikom jako 190 stronicowe kompendium wiedzy na temat karpackich zbójników. Autor również już na samym początku przyznaje, że opisani tu bohaterowie to jedynie garstka wybranych (dokładnie 37), tych najważniejszych i najmocniej osadzonych w karpackim folklorze harnasiów.
Wolf (str.150) |
Pomimo, że wszystko rozumiałem zaciekawiło mnie jedno określenie jakie autor stosuje do opisywania narzeczonych harnasiów - frajerka. Po krótkiej rozmowie z Nim wyjaśnił mi to. Pozwolę sobie go zacytować: ""frajerka" to po prostu "kochanka" w gwarze polskich i słowackich górali. U górali ruskich jego odpowiednikiem jest "lubaska"".
Co ciekawe i warte wskazania jest to, że harnasiami zostawali nie tylko rodowici Polacy, Słowacy, Ukraińcy czy Węgrzy ale i ludzie często nie pasujący do wyobrażenia tradycyjnego zbójnika. Miedzy innymi: Cygan, który swym tańcem życie swoje ocalił i dzięki temu sławnym się stał lub Żyd, który choć napadał, okradał i zabijał był tak pobożny, że nigdy nie zbójował w szabas, a na Jom Kippur mimo zagrożenia schwytaniem schodził z gór by pomodlić się w synagodze. Ale chyba z tych kilku odmiennych harnasiów najciekawszy był, a raczej była Maronka. Jedyna w książce kobieta zbójnik, która poza tym, że była kobietą wysławiła się tym, że rozkazała wybudować pod wierzchołkiem Wapienicy wspaniały podziemny pałac.
Księga karpackich zbójników jest już czwartą książką z mojej ukochanej serii Legendarz wydawnictwa Bosz. Więc już przed tym jak ją dostałem w swoje ręce byłem pewien jej znakomitej jakości wykonania. Książka w twardej oprawie, z bardzo sztywnym i przyjemnym w dotyku papierem w środku. Już na okładce do zagłębienia się w nią kusi Janosik tańczący przy ognisku autorstwa Witolda Vargasa. Sam przyznam, że gdy tylko zobaczyłem jak się prezentuje byłem zachwycony. Niestety mało jest tak dobrze i estetycznie wydawanych serii książkowych na polskim rynku.
Becz (str.134) |
Co do samej książki polecę ją każdemu miłośnikowi folkloru Karpackiego oraz tym, którzy choć troszkę chce się dowiedzieć o historii Karpat z perspektywy zbójników, a może i chce odnaleźć skarby pozostawione przez nich do dziś w jaskiniach? Chociaż tu muszę ostrzec; kilku bohaterów książki to postacie fikcyjne, więc i ich skarby są tylko fantazją(niestety).
Księgę karpackich zbójników czyta się bardzo szybko. To zaledwie i aż 190 stron, które pochłania się dosłownie w jeden, dwa wieczory. Jest to bardzo dobre narzędzie do powiększania swojej wiedzy na temat tego regionu gór, a ja dzięki autorowi książki wiem już co oznacza słowo frajerka w gwarze góralskie.
Za przekazanie mi książki chciałbym podziękować jej autorowi Bartoszowi Grzegorzowi Sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz