Co można powiedzieć o „Wunderwaffe”? Najprościej będzie
zastosować jedno z powiedzeń – „odgrzany kotlet nie smakuje już tak samo”. Bo
dokładnie tak jest z tą historią. Po raz pierwszy ukazała się w antologii
„Strasznie mi się podobasz” i chociaż jest bardzo dobra i przyjemnie się czyta,
jednak to nie jest już to samo, co było podczas pierwszego czytania. Nie będę
drugi raz się o nim rozpisywał, zapraszam do recenzji „Strasznie mi się podobasz”,
tam znajduje się kilka słów o tym opowiadaniu.
W twórczości Andrzeja Pilipiuka mam dwie ulubione postacie.
Jedną z nich jest Jakub Wędrowycz, o którym powstał cykl siedmiu książek(do tej
pory). Drugim jest doktor Paweł Skórzewski, główna postać „Traktatu o
higienie”. Doktor zostaje wezwany do włości Zamoyskich w okolicach Lublina by
wszystkimi znanymi sposobami walczyć z wszami, kołtunami itp. Opowiadanie
krótkie, ale za to z przesłaniem, że o higienę należy dbać i często się myć, o
czym często do tej pory ludzie nie pamiętają.
„Ślady stóp w wykopie” jest o pracy archeologa, którym autor
jest z wykształcenia. Historia skupia się na Robercie Stormie, którego
czytelnik może pamiętać z opowiadania „Aparatus” z książki o tym samym tytule.
Drugi bohater - Tomasz Olszakowski którego czytelnik może pamiętać miedzy
innymi z opowiadania „Znalezisko” z książki „Weźmisz czarną kure…”. Tym razem Storm,
świeżo upieczony magister, przyjeżdża do Tomasza, jako pomoc przy wykopaliskach.
W tekście tym czytelnik ma pokazane jak wygląda praca archeologa, jaki jest jej
przebieg i jak ciężko znaleźć coś ciekawego i że nie zawsze wszystko da się
wyjaśnić. Ciekawostką jest, że Andrzej Pilipiuk gdy pisał opowiadania o Panu
Samochodziku używał pseudonimu Tomasz Olszakowski.
Gdy czytelnik będzie czytał kolejne opowiadanie może się mu
po raz drugi w głowie zapalić światło z napisem „powtórka z rozrywki”, gdyż „Parowóz”
jest niczym innym jak delikatnie zmienionym opowiadaniem o tym samym tytule z
antologii „Epidemie i zarazy” wydanej również przez Fabrykę Słów kilka lat temu.
Głównym bohaterem jest dziennikarz jednego z pism pokroju „Faktu” lub „Super
Ekspresu” – Masław Malinowski, co trzeba zaznaczyć, dane głównego bohatera
poznajemy dopiero w opowiadaniu umieszczonym w tym zbiorze gdyż w „Epidemiach i
zarazach” ani razu nie pada imię ani nazwisko. Według mnie opowiadanie
umieszczone w „Epidemiach i zarazach” ma więcej w sobie, lecz moja ocena jest
taka przez to, że tamtą wersję czytałem pierwszą, tej po przeróbce czegoś
brakuje, chociaż została rozbudowane o nowy tekst.
„Ludzie, którzy wiedzą” jest drugim opowiadaniem, w którym
głównym bohaterem jest Robert Storm. Tym razem jedzie on do małej miejscowości
przy szosie na Tarnów, gdzie ma zająć się prowadzeniem sklepiku dla turystów.
Jednak Robert większość czasu skupiał się na poznawaniu okolicy i jej tajemnic.
Wraz z pewnym staruszkiem postanawia stworzyć album ze starymi fotografiami okolicy,
lecz starszy pan nie mówi mu na początku wszystkiego. Co z tego wyjdzie i co
skrywa ta miejscowość sami zobaczycie ja szczerze polecam to opowiadanie bardzo
szybko się je czyta i nie da się od niego oderwać.
Kolejny tekst w zbiorze uważam za najlepszy. „W okularach
stereoskopu” ma w sobie to, co lubię, przeplatają się tam losy teraźniejszości
z przeszłością. Głównym bohaterem jest Piotrek, nastoletni chłopak, który
poproszony przez ojca zaczyna zajmować się chorym sąsiadem. Z biegiem czasu ci
dwaj poznają się lepiej starszy pan uchyla coraz więcej tajemnic ze swojego
życia. Pokazuje mu także swój skarb – stereoskop, który jest motywem przewodnim
tej historii. Tekst jest bardzo dobrze napisany. Widać, że cały czas Pilipiuk utrzymuje
swoje opowiadania na wysokim poziomie. Tym co najbardziej mi się podoba są
dialogi prowadzone miedzy głównymi bohaterami.
W„Sekrecie Wyspy Niedźwiedziej”
doktor Skórzewski po raz kolejny wyrusza na ekspedycje badawczą. Tym razem
jednak nie będzie walczył z żadną chorobą, a przeprowadzi śledztwo
ornitologiczne. Misja zorganizowana przez księcia Aleksandra Michajłowicza ma
za zadanie odkryć, jaką tajemnicę skrywają Gęsi Filaretowe i dlaczego nikomu nie
udało się do tej pory znaleźć ani jednego żywego okazu. Dodatkowym zadaniem
jest sprawdzenie, dlaczego Niemcy interesują się tytułową wyspą niedźwiedzi i szukają
tych ptaków. Mamy tu kuriozalną aferę ornitologiczno-szpiegowską, za którą
bohater wyląduje w carskim więzieniu. Ciekawe opowiadanie i po raz kolejny zostałem
zaskoczony zakończeniem.
Na świecie istnieją ludzie zwani zbieraczami, gromadzą wszystko,
co możliwe i co wydaje im się, że ma jakąkolwiek wartość. Jednym z nich jest
znany z poprzednich opowiadań - Robert Storm. Wystarczy mu tylko jedna tablica
i książka z pieczątką by zacząć węszyć skąd pochodzi i do czego służył, a raczej,
czym był Instytut Kryptozoologii w Warszawie. „Yeti ciągną na zachód” jest opowiadaniem o
próbie rozwikłania tej zagadki. Robert jak zawsze dotrze do samego końca, a to
co odkryje przeszło moje największe oczekiwania i wywołało uśmiech.
W „Świątyni” Olszakowski wyrusza na kolejne wykopaliska wraz
z magistrem Kawką. Tym razem jednak nie tylko ziemia będzie im przeciwnikiem,
ale także i miejscowi biznesmeni w postaci wójta, policjanta i prawnika. Jednak
tym razem archeolodzy nie są pozostawieni sami sobie, z ratunkiem przychodzi im
pewien stary lapoński szaman. Co lapoński szaman robi w Polsce? I jak można
walczyć z nie uczciwymi urzędnikami? Odpowiedzi znajdziecie w tym opowiadaniu. Dodam,
że opowiadania z doktorem stają się coraz ciekawsze i już nie mogę się doczekać,
co autor wymyśli kolejnym razem.
„Szewc z Lichtenrade” to nie tylko tytułowe opowiadanie,
lecz także i zamykające całą książkę. Moim zdaniem jest to najlepszy wybór na
zakończenie. Tym razem Robert Storm dostaje kolejne dziwne zlecenie -
odnalezienia cennych narzędzi. Zleceniodawcą jest jeden ze starych warszawskich
szewców, a odszukać trzeba narzędzia zrabowane podczas okupacji przez
szewca-nazistę. Szczerze mówiąc mam żal, że opowiadanie jest tak krótkie, gdyż
opis poszukiwań i tego, co dzieje się wtedy przy bohaterze jest na tyle ciekawe,
że mogłaby powstać osobna książka o przygodach Roberta Storma.
Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę.
Nie miałam okazji jeszcze przeczytać tę pozycję, ale zainteresowałeś mnie :)
OdpowiedzUsuńByć może, gdy ją już dopadnę, to z wielką ochotą ja przeczytam! :)
Pozdrawiam :3
Liczę że jak przeczytasz to będę mógł poznać Twoje zdanie na jej temat :)
UsuńHmmm, skasowałeś jednak fragment, na którego temat chciałam się wdać w polemikę :p
OdpowiedzUsuńZnam Cię i wiem że ta polemika mogła by się źle dla mnie skończyć, wolałem nie ryzykować :)
UsuńCzytam dziś kolejną recenzję zbioru opowiadań i po raz kolejny mam ochotę od razu po tenże zbiór sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJa się przyznam że miałem czytać i recenzować teraz Paskudę - Magdy Kozak. Ale mnie tak wciągneły opowiadania Pilipiuka że dorwałem się do Carskiej Manierki
UsuńAj, mam straszny sentyment do Pilipiuka, kupuję wszystkie jego zbiory opowiadań, choć Aparatus cały czas czeka na półce - muszę się w końcu za niego złapać. Kawałki o doktorze Skórzewskim zawsze najmocniej zapadają mi w pamięć :-)
OdpowiedzUsuńA to bierz się do roboty! Bo jeśli nie wiesz autor wydał po Aparatusie już dwa kolejne zbiory opowiadań.
Usuń