wtorek, 11 lutego 2014

Szewc z Lichtenrade

Andrzej Pilipiuk sam o sobie mówi że jest wielkim grafomanem. Jednak dla mnie jest jednym z mistrzów opowiadań w Polsce. Ani razu nie trafiło mi się złe opowiadanie spod jego ręki. I zawsze jak wiem że ma wyjść kolejna książka, z jego tekstami, nie mogę się jej doczekać. Tym razem w moje ręce trafił „Szewc z Lichtenrade”. Co w niej ukrył autor, o tym niżej…

Co można powiedzieć o „Wunderwaffe”? Najprościej będzie zastosować jedno z powiedzeń – „odgrzany kotlet nie smakuje już tak samo”. Bo dokładnie tak jest z tą historią. Po raz pierwszy ukazała się w antologii „Strasznie mi się podobasz” i chociaż jest bardzo dobra i przyjemnie się czyta, jednak to nie jest już to samo, co było podczas pierwszego czytania. Nie będę drugi raz się o nim rozpisywał, zapraszam do recenzji „Strasznie mi się podobasz”, tam znajduje się kilka słów o tym opowiadaniu. 

W twórczości Andrzeja Pilipiuka mam dwie ulubione postacie. Jedną z nich jest Jakub Wędrowycz, o którym powstał cykl siedmiu książek(do tej pory). Drugim jest doktor Paweł Skórzewski, główna postać „Traktatu o higienie”. Doktor zostaje wezwany do włości Zamoyskich w okolicach Lublina by wszystkimi znanymi sposobami walczyć z wszami, kołtunami itp. Opowiadanie krótkie, ale za to z przesłaniem, że o higienę należy dbać i często się myć, o czym często do tej pory ludzie nie pamiętają.

Ślady stóp w wykopie” jest o pracy archeologa, którym autor jest z wykształcenia. Historia skupia się na Robercie Stormie, którego czytelnik może pamiętać z opowiadania „Aparatus” z książki o tym samym tytule. Drugi bohater - Tomasz Olszakowski którego czytelnik może pamiętać miedzy innymi z opowiadania „Znalezisko” z książki „Weźmisz czarną kure…”. Tym razem Storm, świeżo upieczony magister, przyjeżdża do Tomasza, jako pomoc przy wykopaliskach. W tekście tym czytelnik ma pokazane jak wygląda praca archeologa, jaki jest jej przebieg i jak ciężko znaleźć coś ciekawego i że nie zawsze wszystko da się wyjaśnić. Ciekawostką jest, że Andrzej Pilipiuk gdy pisał opowiadania o Panu Samochodziku używał pseudonimu Tomasz Olszakowski.

Gdy czytelnik będzie czytał kolejne opowiadanie może się mu po raz drugi w głowie zapalić światło z napisem „powtórka z rozrywki”, gdyż „Parowóz” jest niczym innym jak delikatnie zmienionym opowiadaniem o tym samym tytule z antologii „Epidemie i zarazy” wydanej również przez Fabrykę Słów kilka lat temu. Głównym bohaterem jest dziennikarz jednego z pism pokroju „Faktu” lub „Super Ekspresu” – Masław Malinowski, co trzeba zaznaczyć, dane głównego bohatera poznajemy dopiero w opowiadaniu umieszczonym w tym zbiorze gdyż w „Epidemiach i zarazach” ani razu nie pada imię ani nazwisko. Według mnie opowiadanie umieszczone w „Epidemiach i zarazach” ma więcej w sobie, lecz moja ocena jest taka przez to, że tamtą wersję czytałem pierwszą, tej po przeróbce czegoś brakuje, chociaż została rozbudowane o nowy tekst. 

Ludzie, którzy wiedzą” jest drugim opowiadaniem, w którym głównym bohaterem jest Robert Storm. Tym razem jedzie on do małej miejscowości przy szosie na Tarnów, gdzie ma zająć się prowadzeniem sklepiku dla turystów. Jednak Robert większość czasu skupiał się na poznawaniu okolicy i jej tajemnic. Wraz z pewnym staruszkiem postanawia stworzyć album ze starymi fotografiami okolicy, lecz starszy pan nie mówi mu na początku wszystkiego. Co z tego wyjdzie i co skrywa ta miejscowość sami zobaczycie ja szczerze polecam to opowiadanie bardzo szybko się je czyta i nie da się od niego oderwać. 

Kolejny tekst w zbiorze uważam za najlepszy. „W okularach stereoskopu” ma w sobie to, co lubię, przeplatają się tam losy teraźniejszości z przeszłością. Głównym bohaterem jest Piotrek, nastoletni chłopak, który poproszony przez ojca zaczyna zajmować się chorym sąsiadem. Z biegiem czasu ci dwaj poznają się lepiej starszy pan uchyla coraz więcej tajemnic ze swojego życia. Pokazuje mu także swój skarb – stereoskop, który jest motywem przewodnim tej historii. Tekst jest bardzo dobrze napisany. Widać, że cały czas Pilipiuk utrzymuje swoje opowiadania na wysokim poziomie. Tym co najbardziej mi się podoba są dialogi prowadzone miedzy głównymi bohaterami.  

 W„Sekrecie Wyspy Niedźwiedziej” doktor Skórzewski po raz kolejny wyrusza na ekspedycje badawczą. Tym razem jednak nie będzie walczył z żadną chorobą, a przeprowadzi śledztwo ornitologiczne. Misja zorganizowana przez księcia Aleksandra Michajłowicza ma za zadanie odkryć, jaką tajemnicę skrywają Gęsi Filaretowe i dlaczego nikomu nie udało się do tej pory znaleźć ani jednego żywego okazu. Dodatkowym zadaniem jest sprawdzenie, dlaczego Niemcy interesują się tytułową wyspą niedźwiedzi i szukają tych ptaków. Mamy tu kuriozalną aferę ornitologiczno-szpiegowską, za którą bohater wyląduje w carskim więzieniu. Ciekawe opowiadanie i po raz kolejny zostałem zaskoczony zakończeniem. 

Na świecie istnieją ludzie zwani zbieraczami, gromadzą wszystko, co możliwe i co wydaje im się, że ma jakąkolwiek wartość. Jednym z nich jest znany z poprzednich opowiadań - Robert Storm. Wystarczy mu tylko jedna tablica i książka z pieczątką by zacząć węszyć skąd pochodzi i do czego służył, a raczej, czym był Instytut Kryptozoologii w Warszawie. „Yeti ciągną na zachód” jest opowiadaniem o próbie rozwikłania tej zagadki. Robert jak zawsze dotrze do samego końca, a to co odkryje przeszło moje największe oczekiwania i wywołało uśmiech. 

W „Świątyni” Olszakowski wyrusza na kolejne wykopaliska wraz z magistrem Kawką. Tym razem jednak nie tylko ziemia będzie im przeciwnikiem, ale także i miejscowi biznesmeni w postaci wójta, policjanta i prawnika. Jednak tym razem archeolodzy nie są pozostawieni sami sobie, z ratunkiem przychodzi im pewien stary lapoński szaman. Co lapoński szaman robi w Polsce? I jak można walczyć z nie uczciwymi urzędnikami? Odpowiedzi znajdziecie w tym opowiadaniu. Dodam, że opowiadania z doktorem stają się coraz ciekawsze i już nie mogę się doczekać, co autor wymyśli kolejnym razem. 

Szewc z Lichtenrade” to nie tylko tytułowe opowiadanie, lecz także i zamykające całą książkę. Moim zdaniem jest to najlepszy wybór na zakończenie. Tym razem Robert Storm dostaje kolejne dziwne zlecenie - odnalezienia cennych narzędzi. Zleceniodawcą jest jeden ze starych warszawskich szewców, a odszukać trzeba narzędzia zrabowane podczas okupacji przez szewca-nazistę. Szczerze mówiąc mam żal, że opowiadanie jest tak krótkie, gdyż opis poszukiwań i tego, co dzieje się wtedy przy bohaterze jest na tyle ciekawe, że mogłaby powstać osobna książka o przygodach Roberta Storma. 

Chociaż mamy tu dwa opowiadania, które się już wcześniej pojawiły, to są one na tyle dobre że z wielką chęcią sobie je przypomniałem, a tym co ich nie znają uważam że przypadną do gustu. Cała książka nie ma w sobie ani jednego złego tekstu, autor pozwala poznać nam nowych bohaterów (Heinz, Piotrek i Masław), ale także wrócić starym dobrze znanym i lubianym (Skórzewski i Olszakowski), oraz stworzyć nową postać, która jak mi się zdaje od tej pory będzie już długi czas towarzyszyła czytelnikowi książek Pilipiuka (Storm). Osobiście uwielbiam teksty autora i cały czas uważam, że nie ma w jego dorobku złego opowiadania, a jak już pisałem, na pewno nie ma go w tej książce. Polecam ją każdemu, kto poszukuje wytchnienia po dniu pracy lub w szkole, gwarantuję, że będzie to odpoczynek na wysokim poziomie i na pewno nie będzie to czas stracony.

Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę

8 komentarzy:

  1. Nie miałam okazji jeszcze przeczytać tę pozycję, ale zainteresowałeś mnie :)
    Być może, gdy ją już dopadnę, to z wielką ochotą ja przeczytam! :)
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę że jak przeczytasz to będę mógł poznać Twoje zdanie na jej temat :)

      Usuń
  2. Hmmm, skasowałeś jednak fragment, na którego temat chciałam się wdać w polemikę :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Cię i wiem że ta polemika mogła by się źle dla mnie skończyć, wolałem nie ryzykować :)

      Usuń
  3. Czytam dziś kolejną recenzję zbioru opowiadań i po raz kolejny mam ochotę od razu po tenże zbiór sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się przyznam że miałem czytać i recenzować teraz Paskudę - Magdy Kozak. Ale mnie tak wciągneły opowiadania Pilipiuka że dorwałem się do Carskiej Manierki

      Usuń
  4. Aj, mam straszny sentyment do Pilipiuka, kupuję wszystkie jego zbiory opowiadań, choć Aparatus cały czas czeka na półce - muszę się w końcu za niego złapać. Kawałki o doktorze Skórzewskim zawsze najmocniej zapadają mi w pamięć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to bierz się do roboty! Bo jeśli nie wiesz autor wydał po Aparatusie już dwa kolejne zbiory opowiadań.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...