niedziela, 16 lutego 2014

Carska Manierka

Andrzej Pilipiuk jest najpłodniejszym Polskim pisarzem fantastyki. Najbardziej znany jest z dwóch wielotomowych serii: o przygodach Jakuba Wędrowycza oraz „Oko Jelenia” i niedawno rozpoczętej „Wampira z M3”. Dodatkowo jest on odpowiedzialny za dwie trylogie: „Kuzynki” i „Norweski Dziennik”. Ciekawą pozycją w jego dorobku jest też „Operacja Dzień Wskrzeszenia”, w której porusza tematykę podróży w czasie. Lecz kreatywność i różnorodność autora najlepiej można poznać przez jego cykle opowiadań których do tej pory zostało wydanych sześć. „Carska Manierka” jest ostatnią książką spod ręki autora i najnowszym zbiorem opowiadań o przygodach nowych oraz znanych bohaterów z poprzednich antologii.

Każda kariera musi się kiedyś zacząć, a "Manierka" jest opowiadaniem o początkach pierwszego bohatera w zbiorze. Robert Storm znany z poprzednich książek autora (Szewc z Lichtenrade) rozpoczął swoją przygodę z zagadkami od poszukiwania złota w rzece Szarej i pewnej historii opowiedzianej przez wuja. Opowiadanie można podzielić na dwie części: poszukiwanie złota przez młodego Storma i rozwikłanie zagadki carskiej manierki. Historia spodoba się najbardziej tym, którzy ciekawi są początków kariery Storma i  tak jak ja byli zainteresowani jak to się wszystko zaczęło. Moim zdaniem lepiej nie można było zacząć tej antologii.

Do Roberta Storma zgłaszają się różni ludzie i proszą o pomoc w odnalezieniu rzeczy z przeszłości. Tym razem z problemem zgłosił się policjant. Akurat zajmuje się on sprawą napadu na autora wystawy w jednej z galerii i chociaż sprawca został schwytany, coś mu w całej tej sprawie nie pasuje. Storm po wysłuchaniu kolegi ma to samo odczucie i zaczyna kolejne śledztwo. Tym razem bardzo krótkie, ale jak zawsze ciekawe. Dodatkowym smaczkiem w „Czarnych parasolach”, jak i również w poprzednich z udziałem Roberta są jego relacje, a dokładniej randki z Martą, które  zawsze mnie bawią.

W Warszawie podobno działa pewne stowarzyszenie o którym mało kto wie, a jak wie za dużo, może się to dla niego źle skończyć. Dom Czterech Liści stara się coś odnaleźć, szuka tego w mogiłach żołnierzy, lecz potrzebny jest ktoś kto wskaże tę odpowiednią. Dlatego organizacja przez podstawionego człowieka wynajmuje jednego z warszawskich szukaczy – Roberta Storma. Robert nieświadomy swojego prawdziwego pracodawcy przyjmuje zlecenie, lecz po rozmowie z innym członkiem swojego nieformalnego cechu wszystko się zmienia. Co z tego wyniknie i czego tak naprawdę poszukuje bractwo, o tym przeczytacie w opowiadaniu „Na dnie mogiły”.

Czasem zdarza się tak, że ludzie przechowują w domach rzeczy przez które mogą zginąć, bo ujawnienie tego co się w nich znajduje za dużo by kosztowało. Pan Wojciech właśnie do takich należy, a że ma bardzo cenne znalezisko przeczuwa że jego czas w końcu dobiegnie końca. Jest świadomy że tylko jednej osobie może zaufać i przekazać skarb. Swoją tajemnicą dzieli się z Robertem Stormem który obiecuje po śmierci zająć się tym albumem. Lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem, gdy przybywa on do mieszkania staruszka już ktoś tam na niego czeka. Strasznie spodobało mi się opowiadanie „Album” a najbardziej dialogi miedzy bohaterami.

W „Miodzie umarłych” po pomoc do Roberta zgłasza się znowu jego kolega z klasy, policjant Piotrek. Tym razem do rozwikłania jest sprawa prowadzona przez krewnego Piotra w Chełmie. Z jednej z mogił z ciałami powstańców giną głowy, a w szpitalu jakiś czas potem umiera dwóch meneli, jednemu z nich przed śmiercią udaje się wyjęczeć – trzmieli miód. Trójka bohaterów już na samym początku wpada na pomysł że te sprawy coś łączy. Rozpoczyna się śledztwo w którym Robert  wystąpi jako konsultant historyczny. Dodatkową perełką i moim ulubionym fragmentem opowiadania jest podróż do Chełmna gdzie Piotrek uczy i radzi Robertowi jak powinien postępować z Martą i innymi kobietami.

Śmierć pełna tajemnic” jest pierwszym opowiadaniem w antologii, gdzie nie ma postaci Roberta Storma. Historia tym razem skupia się na bardzo lubianym przeze mnie doktorze Skórzewskim. Doktor po szczęśliwej ucieczce z opanowanej wojną domową Rosji osiada w Warszawie, w której pracuje w swoim zawodzie, jednak musiał on porzucić swoje marzenia o badaniach, gdyż w Rosji został cały jego majątek. Skórzewski podczas badania jednego z pacjentów dowiaduje się że Aleksander, którego uznał za zmarłego, żyje i jest listonoszem w pewnym małym miasteczku. Doktor bez chwili zastanowienia postanawia wyciągnąć kuzyna (którego czytelnik może znać z antologii „Szewc z Lichtenrade”) z piekła na ziemi, którym jest Rosja opętana wojną domową. Opowiadanie jak wszystkie o doktorze strasznie wciąga i zaskakuje tym co autor wymyślił.

Góra Ararat jest podobno miejscem, gdzie osiadła Arka Noego zaraz po potopie. Jest też miejscem akcji kolejnego opowiadania „Tajemnica Góry Bólu”. Właśnie tam wybiera się ekspedycja, której organizatorami są dwaj znani już bohaterowie – doktor Skórzewski i Aleksander. Wyprawa ma za cel odnaleźć biblijną Arkę, lecz Aleksander znowu nie mówi wszystkiego wujowi. Już na samym początku okazuje się, że nie są tam sami, a Turcy bardzo interesują Aleksandra.

W dawnych czasach by móc spotykać się z kobietą, a później się z nią ożenić, trzeba było spodobać się jej opiekunowi, a najczęściej spełnić jego wymagania. A Marek dostał najtrudniejsze zadanie na świecie, no ale czego to nie robi się z miłości. Jego zadanie to oczyszczenie Kolumba z oskarżeń o zniszczenie całego świata. Ale przez to że nie wie jak ma się za to zabrać, rusza w Polskie góry szukać minerałów dla jednego z kasztelanów. Wraz z pewnym 15-letnim przewodnikiem podczas wyprawy trafiają na pewne zagrożenie. Czy Markowi uda się otrzymać rękę wybranki? Sami przeczytacie w opowiadaniu "Rehabilitacja Kolumba".

Pilipiuk po raz kolejny nie zawodzi moich oczekiwań, opowiadania w tej antologii są utrzymane na wysokim poziomie. Każde z nich wciąga, zaskakuje, a ja w wielu przypadkach nie mogę się doczekać jak zaskoczy mnie tym razem autor zakończeniem i nie mogę się oderwać od książki. Tym razem autor skupia się w większości na przygodach Roberta Storma którego jestem wielkim sympatykiem. Uwielbiam sposób w jaki rozwiązuje swoje zagadki oraz to jak wyglądają jego stosunki z Martą. W zbiorze mamy także mojego ulubionego bohatera z innych antologii, czyli doktora Skórzewskiego - tym razem niestety dwa opowiadania lecz obydwa bardzo dobre i jak zawsze bardzo wciągające. Na koniec Andrzej Pilipiuk serwuje nam coś kompletnie innego niż poprzednie opowiadania i jak dla mnie jak by tego opowiadania nie było antologia by nić nie straciła, a może i zyskała.  Książkę jak wszystkie zbiory opowiadań autor bardzo polecam i uważam że nudzić się przy niej nie będzie.

Książka przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania - Czytam Fantastykę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...