A wszystko przez to, że „Cześć Michael” autorstwa Kobayashi
Makoto jest niczym innym jak mangą, których do niedawna unikałem jak ognia,
gdyż sądziłem, że nie mają one w sobie nic ciekawego i nie będę bawił się przy
nich tak dobrze jak przy zwykłych książkach bez obrazków. Lecz właśnie dzięki
temu przyjaznemu kotu z okładki zaczynam przekonywać się do tego rodzaju
literatury z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Za wydanie tej książki w Polsce odpowiada Waneko, do którego
miałem okazję ostatnio zajrzeć. I sam nie mogłem uwierzyć, że tyle mangi
(podobno bardzo dobre tytuły) wyszło spod szyldu tego wydawnictwa, którego
siedziba mieści się w małym mieszkanie na jednym z warszawskich osiedli.
Książka na naszym rynku jest już od roku 1999,i była to pierwsza pozycja tego wydawnictwa, którego nieodłączną część logo stanowi do tej pory główny bohater opisywanej książeczki. Do tej pory ukazało się osiem tomów o przygodach tego kota, plus dziewiąty na życzenie czytelników, którzy byli ciekawi jakie opowiadania zostały uznane za mało ciekawe lub zbyt brutalne by je wydać w Polsce.
Główny bohater od pierwszego momentu, gdy zobaczyłem jak
wygląda od razu skojarzył mi się z innym bardzo dobrze znanym w Polsce kotem –
Garfieldem. Lecz te koty, jak się potem okazało, łączą tylko dwie cechy -
obydwa są rude i leniwe. Poza tym różnią
diametralnie gdyż jak wiemy Garfield jest to zwierzę, które w komiksie często
pije kawę, czasem rozmawia z Jonem, a przede wszystkim bardziej przypomina
człowieka niż klasycznego kota. Z Michaelem sprawa jest inna, gdyż - fakt jest leniwy - lecz zachowuje się jak prawdziwy kot, nie ma
zdolności mówienia, a na zachowanie ludzi odpowiada zachowaniami kocimi, jakie
znamy z obserwacji tych zwierząt na żywo. Sam Kobayashi Makoto przyznał w
jednym z wywiadów, że Michael i Popcia
wzorowane są na jego kotach i historie zawarte w 8 książeczkach jest tym, co
sam zaobserwował.
Co ważne i co trzeba zaznaczyć, książka, chociaż wygląda jakby
była skierowana do najmłodszego czytelnika, wcale taka nie jest. Jest ona raczej
przeznaczona dla osoby w wieku nastoletnim i starszych, gdyż jej nieodłączną
częścią są brutalne sceny z walki między kocurami oraz seks między kotami,
czyli to, co w wykonaniu ludzkim często oznaczone jest czerwonym kółeczkiem i
znaczkiem +18.
Jeśli dalej książka Cię nie zaciekawiła, bo uważasz tak jak
ja na początku że leniwy kot to nic ciekawego i przeczytać te 120 stron jego
przygód okaże się nudą, to zupełnie jak ja mylisz się. A to wszystko przez to,
że Michael ciągle popada w jakieś przezabawne kłopoty lub wplątuje się w
przygody. Mamy tu przeróżne dziwne sytuacje jak na przykład walka tytułowego
bohatera z Kocillą lub to jak spotyka potwora lub muchę. Co również trzeba
zaznaczyć, większość historii nie łączy się ze sobą. Michael nie ma tylko
jednego opiekuna, a raczej całą ich grupę i czytelnik po pewnym czasie już nie wie,
kto będzie zajmował się tym futrzakiem w kolejnym opowiadaniu, bo może to być
członek Jakuzy, zwykła para narzeczonych, kociarz lub zwykłe małżeństwo.
Powiem, że nie spodziewałem się, że manga spodoba mi się tak
bardzo i wszystkie pozostałe tomy przeczytam w parę godzin jednym tchem. Jej
kreska jest bardzo przyjemna i miła dla oka. Wszystko i wszyscy zachowują się
naturalnie jak na co dzień. Historie zawarte w tej małej książeczce wywołają
śmiech nawet u największego ponuraka, a ci, co posiadają swoje koty zaśmieją
się i prawdopodobnie zastanowią się skąd oni to znają. Książkę polecam każdemu,
kto szuka chwili relaksu i szybkiej rozrywki, bo ta pozycja na pewno mu to
dostarczy. A jeśli dodatkowo jesteś Kociarą lub Kociarzem, to pozycja powinna być obowiązkowa w Twojej
bibliotece.
Manga przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania "Czytam mangi ^^"
Manga przeczytana i zrecenzowana w ramach wyzwania "Czytam mangi ^^"
Podziękowawszy za pierwszy tekst o mandze, czytaj i pisz dalej :D I mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu kilka innych tytułów, które Ci podrzucę.
OdpowiedzUsuń