poniedziałek, 27 marca 2017

Storm nadciąga!

Czasami bywa, że mam „książkowego kaca”. Wtedy nie chce mi się czytać, a co zacznę po pięciu, dziesięciu stronach odkładam, bo nie mogę skupić się na historii. Często bywa tak, że robię wtedy kilkudniowy detoks i oczyszczam się od słowa pisanego. Ale zawsze gdy chce wrócić do czytania , zwalczam klina klinem - sięgam po jednego autora, który mi w tym pomaga. Tym pisarzem jest Andrzej Pilipiuk. Można zapytać - dlaczego on? Wszystko przez to, że uwielbiam świat stworzony przez niego historie (bez Jakubowe). A „Reputacja” jest jednym z ostatnich zbiorów jego opowiadań.

Autorem „Reputacji” jak wspomniałem wyżej jest Andrzej Pilipiuk. Autor wielu świetnych historii, które można znaleźć w innych jego antologiach lub zbiorach spod szyldu Fabryki Słów. Przede wszystkim znany z twórczości o Jakubie Wędrowyczu – egzorcyście amatorze, bimbrowniku i hienie cmentarnej Niesamowity, pomimo tego, że w swoim dorobku książkowym ma nudne historie jak „Norweski dziennik”.



Reputacja” jest pierwszą antologią opowiadań, która skupia się tylko na losach dwóch bohaterów – Pawła Skórzewskiego i Roberta Storma. Połączenie idealne, gdyż jedno tytułowe opowiadanie o losach doktora wystarczy. Zdradzę Wam, że o Stormie uwielbiam czytać, a w tej antologii dostajemy aż cztery opowiadania z nim w roli głównej.

Reputacja” jak wspomniałem jest jedynym opowiadaniem o losach Pawła Skórzewskiego. I chociaż antologie są w niewielkim stopniu połączone ze sobą i można czytać je w dowolnej kolejności, w tym przypadku autor zawarł wiele nawiązań do jednej z pierwszych historii – „2586 kroków”. Dzięki temu zabiegowi czytelnik po raz drugi trafia do Bergen i choć tym razem wydaje się tam być spokojnie, wszystko szybko się zmienia. Doktor znów jest narażony na śmierć i walczy nie tylko o swoje życie.

Kolejne cztery opowiadania skupiają się na losach Roberta Storma i jego coraz ciekawszych przygód. Uwielbiam jego postać i uważam, że to, jaki jest Robert pozwala mi twierdzić, że jest to najbardziej udana postać, jaką stworzył Andrzej Pilipiuk. Storm swoją historię zaczyna od znalezienia zagadkowej szachownicy. Później czytelnik wraz z nim odkryje rzeczy niemieszczące się w świadomości zwykłego Kowalskiego – mieszkańca szklanej kuli. Lecz moją ulubioną historią jest ta ukryta w „Naszyjniku”, a wizyta Storma na komendzie rozbawiła mnie do łez. Na koniec czytelnik dostaje najdłuższe opowiadanie i moje ulubione z całego zbioru. „Wielbłądzie masło” ostatnie i najdłuższe opowiadanie w całym zbiorze nie tylko przenosi nas do czasów współczesnych, gdzie Robert tropi cygański kociołek, ale da czytelnikowi również poznać sekretne życie przedwojennego cyrku.

Książka to przede wszystkim zbiór świetnych historii. Polecam ją każdemu, kto darzy sympatią opowieści stworzone przez Andrzeja Pilipiuka. A jeśli czytelnik jest fanem doktora Pawła Skórzewskiego alb jak ja uwielbia losy Roberta Storma to właśnie ta książka jest pozycją obowiązkową. A za jedno zdanie, jedno połączenie losów Andrzejowi należą się brawa, spełnił moje marzenie i podniósł apetyt, bo może te losy nie przecinają się ostatni raz(?).

Na koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Okładka, jak u pozostał książek z tego wydania - skromna i minimalistyczna. Na siwym tle poza tytułem i autorem widzimy jedynie stare przyciemniane okulary. Czy do czegoś nawiązują? Czytelnik sam musi się przekonać. Osobiście bardzo lubię ten styl okładki i to wydanie w całości. Co jest jeszcze jednym miłym dodatkiem? To ilustracje w książce, każde opowiadanie zawiera jedno, ale dobrze oddająca ducha tych tekstów ilustrację. A palący się Tygrys jest moją ulubioną ilustracja, która bardzo chętnie bym zawiesił na ścianie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...