Czasami bywa, że mam „książkowego kaca”. Wtedy nie chce mi się
czytać, a co zacznę po pięciu, dziesięciu stronach odkładam, bo nie mogę
skupić się na historii. Często bywa tak, że robię wtedy kilkudniowy
detoks i oczyszczam się od słowa pisanego. Ale zawsze gdy chce wrócić do
czytania , zwalczam klina klinem - sięgam po jednego autora, który mi w
tym pomaga. Tym pisarzem jest Andrzej Pilipiuk. Można zapytać -
dlaczego on? Wszystko przez to, że uwielbiam świat stworzony przez niego
historie (bez Jakubowe). A „Reputacja” jest jednym z ostatnich zbiorów
jego opowiadań.
Autorem „Reputacji” jak wspomniałem wyżej jest
Andrzej Pilipiuk. Autor wielu świetnych historii, które można znaleźć w
innych jego antologiach lub zbiorach spod szyldu Fabryki Słów. Przede
wszystkim znany z twórczości o Jakubie Wędrowyczu – egzorcyście
amatorze, bimbrowniku i hienie cmentarnej Niesamowity, pomimo tego, że w
swoim dorobku książkowym ma nudne historie jak „Norweski dziennik”.
„Reputacja”
jest pierwszą antologią opowiadań, która skupia się tylko na losach
dwóch bohaterów – Pawła Skórzewskiego i Roberta Storma. Połączenie
idealne, gdyż jedno tytułowe opowiadanie o losach doktora wystarczy. Zdradzę Wam, że o Stormie uwielbiam czytać, a w tej antologii dostajemy
aż cztery opowiadania z nim w roli głównej.
„Reputacja” jak
wspomniałem jest jedynym opowiadaniem o losach Pawła Skórzewskiego. I
chociaż antologie są w niewielkim stopniu połączone ze sobą i można
czytać je w dowolnej kolejności, w tym przypadku autor zawarł wiele
nawiązań do jednej z pierwszych historii – „2586 kroków”. Dzięki temu zabiegowi czytelnik po raz drugi trafia do Bergen i choć tym razem wydaje
się tam być spokojnie, wszystko szybko się zmienia. Doktor znów jest
narażony na śmierć i walczy nie tylko o swoje życie.
Kolejne
cztery opowiadania skupiają się na losach Roberta Storma i jego coraz
ciekawszych przygód. Uwielbiam jego postać i uważam, że to, jaki jest
Robert pozwala mi twierdzić, że jest to najbardziej udana postać, jaką
stworzył Andrzej Pilipiuk. Storm swoją historię zaczyna od znalezienia
zagadkowej szachownicy. Później czytelnik wraz z nim odkryje rzeczy
niemieszczące się w świadomości zwykłego Kowalskiego – mieszkańca
szklanej kuli. Lecz moją ulubioną historią jest ta ukryta w
„Naszyjniku”, a wizyta Storma na komendzie rozbawiła mnie do łez. Na
koniec czytelnik dostaje najdłuższe opowiadanie i moje ulubione z całego
zbioru. „Wielbłądzie masło” ostatnie i najdłuższe opowiadanie w całym
zbiorze nie tylko przenosi nas do czasów współczesnych, gdzie Robert
tropi cygański kociołek, ale da czytelnikowi również poznać sekretne
życie przedwojennego cyrku.
Książka to przede wszystkim zbiór
świetnych historii. Polecam ją każdemu, kto darzy sympatią opowieści
stworzone przez Andrzeja Pilipiuka. A jeśli czytelnik jest fanem doktora
Pawła Skórzewskiego alb jak ja uwielbia losy Roberta Storma to właśnie
ta książka jest pozycją obowiązkową. A za jedno zdanie, jedno
połączenie losów Andrzejowi należą się brawa, spełnił moje marzenie i
podniósł apetyt, bo może te losy nie przecinają się ostatni raz(?).
Na
koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Okładka, jak u pozostał
książek z tego wydania - skromna i minimalistyczna. Na siwym tle poza
tytułem i autorem widzimy jedynie stare przyciemniane okulary. Czy do
czegoś nawiązują? Czytelnik sam musi się przekonać. Osobiście bardzo
lubię ten styl okładki i to wydanie w całości. Co jest jeszcze jednym
miłym dodatkiem? To ilustracje w książce, każde opowiadanie zawiera
jedno, ale dobrze oddająca ducha tych tekstów ilustrację. A palący się
Tygrys jest moją ulubioną ilustracja, która bardzo chętnie bym zawiesił
na ścianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz