Mariusz Podgrudny: Kiedy i w jakich okolicznościach zaczęła się Pana przygoda z pisaniem? Jak wspomina Pan pierwsze wypracowania szkolne? Męczarnia, czy może zaczątek do pisarstwa?
Bartłomiej Grzegorz Sala: Rozprawki nigdy mi nie szły. Ale w szkole średniej nauczyłem się pisać eseje.
Prawdziwą przygodę z pisarstwem rozpocząłem w 2007 roku od esejów historyczno-etnograficzno-krajoznawczych. Niektóre z nich znalazły się w 2012 roku w mojej pierwszej książce „Między Beskidem Śląskim a Bieszczadami. Śladami dawnych tradycji przez polskie Karpaty”.
MP: Czy, jako doświadczony pisarz dalej ma Pan swoich ulubionych autorów, idoli? Osoby, z których bierze Pan przykład, a może i czerpie inspiracje?
BGS: Naturalnie, nadal mam swoich ulubionych autorów, głównie dziewiętnastowiecznych. Trudno jednak mówić o jakichś inspiracjach. Tym bardziej, że mniej lub bardziej literacki język służy mi do przekazywania wiedzy z zakresu historii, tradycji i kultury bądź recepcji legend, a nie wymyślania własnych historii.
MP: Ma Pan wiele książek nawiązujących do gór, a dokładniej związanych z Karpatami, skąd to zamiłowanie do tego rejonu Polski?
BGS: Karpaty to zarówno wspaniałe i różnorodne pejzaże, jak i kulturowe bogactwo, któremu daninę płaciły znacznie większe nazwiska. Dla mnie to niewyczerpany skarbiec, do którego zawsze chętnie sięgam. Naturalnie, odwołuję się głównie do karpackiej przeszłości. Nawiasem mówiąc, jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, choć po samych górach chodzę wciąż regularnie, ale już nie tak często jak dawniej.
MP: Którego z karpackich zbójników chciałby Pan najbardziej spotkać?
BGS: Z tych prawdziwych, historycznych to chyba żadnego… Ale jeśli idzie o harnasiów
wyidealizowanych przez góralską tradycję, to pewnie Janosika, Ondraszka albo Oleksego Dobosza. A może Sebastiana Burego lub Gałajdę? Do najciekawszych bez wątpienia zaliczyłbym również braci Klimczoków, Jankiela Wolfa i Wasyla Bajuraka.
MP: A którego najmniej?
BGS: Targolika i Iwana Dobosza. Niezbyt przyjemne to były typki…
MP: Czy zna Pan jakiegoś zbójnika?
BGS: Tylko z książek, dawnych podań i pieśni. A jeśli idzie o pospolitych rabusiów, to telewizji nie oglądam…
MP: A Pan jakim byłby zbójnikiem?
BGS: Chyba takim, który lubi pohulać w karczmie…
MP: W Księdze smoków polskich moim ulubionym stworzeniem jest wielki pająk, a Pana?
BGS: Zdecydowanie Meluzyna.
MP: Dlaczego właśnie ten?
BGS: Mimo ciążącego na niej przekleństwa, każącego jej w każdy sobotni wieczór zamieniać się do połowy w gada, jest to niezwykle piękna i ponętna rusałka.
MP: Ilustrację do Pana książek robią dwaj ilustratorzy Paweł Zych i Witold Vargas, co pan sądzi o ich wyobrażeniach na temat bohaterów książek?
BGS: Jestem z ich pracy niezwykle zadowolony. Większość smoków opisywana jest podobnie, podobnie też opisywani są zbójnicy – jako urodziwi i barczyści junacy. Mimo to Paweł Zych i Witold Vargas nadali wszystkim tym postaciom indywidualne rysy, a to wielka sztuka!
MP: Z której książki jest Pan najbardziej dumny?
BGS: Duma to mocne słowo. Zadowolony jestem z wszystkich, chociaż drobne szczegóły napisałbym dziś inaczej. Ale takie poczucie ma się chyba zawsze.
MP: A którą pisało się najtrudniej?
BGS: Żadnej nie pisało się trudno, bo wybieram tematy, które lubię.
MP: Jak długo zbierał Pan informacje, legendy i mity by stworzyć takie książki jak Księga smoków polskich i karpackich zbójników?
BGS: Niezbyt długo. Mam sporą biblioteczkę obejmującą mnóstwo pozycji historycznych,
filologicznych, etnograficznych i krajoznawczych – od przewodników turystycznych przez dzieła popularnonaukowe po naukowe monografie. Reszta to kwestia dokupienia paru szczególnie ważnych pozycji i zebrania nieco informacji na miejscu, czyli w terenie, bądź przypomnienie sobie takowych. Staram się jak najmniej korzystać z Internetu, ale jeśli trafię na dobre merytorycznie strony, to i je oczywiście uwzględniam. Podstawową bazę, czyli biblioteczkę mam jednak zapewnioną od samego początku.
MP: Czy czuje Pan satysfakcję, gdy ktoś po przeczytaniu Pana książek zaczyna odwiedzać Karpaty albo coraz bardziej rozwija swoją wiedzę o smokach?
BGS: Naturalnie. Temu właśnie służy moje piśmiennictwo.
MP: Pisząc Księgę Karpackich zbójników nie bał się Pan, że będą ludzie, którzy zarzucą Panu ukazanie na przykład Janosika inaczej, niż to znamy z serialu lub filmów o nim?
BGS: Nie miałem takich obaw.
MP: Czy odwiedził Pan każdy zamek, który został opisany w Legendach zamków karpackich?
BGS: Każdy, ale w różnym czasie. Dlatego jedne miałem w świeżej pamięci, a inne w trochę bardziej już odległej.
MP: Który Pana zdaniem jest najbardziej interesujący i który trzeba koniecznie odwiedzić?
BGS: Właściwie to… każdy. Szczególnie jednak polecam zamki w Suchej Beskidzkiej, Czorsztynie, Niedzicy i Odrzykoniu.
MP: Jaki jest Pana sposób na „stworzenie” książki?
BGS: Najważniejszy jest pomysł. Pomysł najpierw na tematykę, a później na ujęcie tematu i kompozycję. Dalej już „samo się pisze”.
MP: Czy ma Pan już pomysł na kolejną książkę? Czy ona również będzie kolejną w serii Legendarz Wydawnictwa BOSZ?
BGS: Nakładem wydawnictwa CM ukazały się właśnie „Jeziorka i stawy Gór Świętokrzyskich,
Sudetów i polskich Karpat. Cuda natury, kulturowe tradycje” – opis wszystkich górskich jezior w Polsce, wraz z zaznaczeniem ich miejsca w kulturze, czyli literaturze, poezji, malarstwie, folklorze, legendach i tradycji patriotycznej.
Co dalej? W redakcji są już moje kolejne cztery książki. Wydawnictwo CM przygotowuje analogiczną pozycję „Wodospady polskich Sudetów i Karpat. Cuda natury, kulturowe tradycje”. Księży Młyn realizuje pozycję o generale Edmundzie Różyckim – pracę naukową o mniej znanych epizodach powstania styczniowego. Wydawnictwo Astrum przygotowuje z kolei „Wielką księgę diabłów polskich” – najobszerniejszą jak dotąd z moich książek, która winna usatysfakcjonować wszystkich wielbicieli czartów i biesów. Natomiast BOSZ pracuje nad „Legendami zamków sudeckich”, analogicznymi do „Legend zamków karpackich”. Wszystkie powinny ukazać się w tym roku. A kolejnych pomysłów mi nie brakuje…
MP: Czy jako doświadczony pisarz udzieliłby Pan kilku rad tym, którzy dopiero zaczynają i próbują odnaleźć się w świecie literatury?
BGS: Nie podejmuję się radzenia. Osobiście robię to, co lubię, a jednocześnie realizuję swoją samozwańczą misję promowania w popularnej formie tradycji kulturowych, ale inni mogą mieć zupełnie odmienną koncepcję albo postrzegać pisanie w kategoriach bardziej komercyjnych, zatem nie bardzo potrafię przedstawić jakiś uniwersalny klucz. Wiem tylko, że zawsze warto próbować!
MP: Na koniec muszę nawiązać do nazwy bloga. Lubi Pan pająki? A może również się nimi pan interesuje i ma swojego ulubionego?
BGS: Pajęczaki to fascynujące i na ogół bardzo pożyteczne stworzenia, z wyjątkiem dokuczliwych latem kleszczy. Jestem wdzięczny pająkom za polowanie na muchy i komary. Wśród owadożerców więcej mam jednak sentymentu do ptaków i nietoperzy.
MP: Czy myśli Pan, że pająk lub skorpion byłby dobrym głównym bohaterem w książce?
BGS: Z całą pewnością! Skoro już antyczni autorzy układali poematy o myszach i żabach, to czemu nie o pająkach i skorpionach?
Zdjęcie na górze pochodzi z prywatnego archiwum autora.
Zdjęcie na górze pochodzi z prywatnego archiwum autora.
Ciekawy wywiad. Myślę, że niektóre książki pisarza mogły by mi się spodobać - szczególnie ciekawe wydaje się "Księga Smoków Polskich" i "Księga Karpackich Zbójników" :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i sympatyczna postać :)
OdpowiedzUsuń