Już od dobrych kilku lat kultura masowa mami nas dziwnym obrazem wampira. Przedstawia go jako boskiego idealnego mężczyznę, który może zdobyć każdą kobietę nie gryząc jej; mężczyznę metroseksualnego bardziej zadbanego niż nie jedna modelka. Wampiry błyski jak są potocznie zwane, to moim zdaniem zmora obecnej literatury. Przede wszystkim są one w „Zmierzchu”, który to za początkowa fenomen błyszczących wampirów wśród nastolatek z całego świata. Co gorsza, a co najważniejsze za często obraz błyszczącego wampira powoli zastępuje ten według mnie oryginalny i prawdziwy stworzony przez Stokera w Drakuli. Niestety gdyby teraz wyjść na ulicę i zapytać się: z czym kojarzy się słowo Wampir, większość odpowiedziałaby zapewne, że ze Zmierzchem, który jak dla mnie jest tandetną podróbką dzieła Stokera. O dziwo jest w tej pseudo wampirycznej powieści coś co mnie zastanawia: jak Edward zapłodnił Bellę, jeśli w jego żyłach nie ma ani kropli krwi?
W Polsce na fali coraz większej popularności wampirów zaczęto na potęgę publikować książki z nimi w roli głównej. Jednym z pierwszych jest autor dziś recenzowanej pozycji - Andrzej Pilipiuk. A Wampir z MO to jego drugi tom o przygodach naszych rodzimych wampirów oraz innych potworów znanych z klasyki literatury grozy.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że polskie wampiry są również inne niż klasyczne, niż te, które znamy z wielu filmów i książek grozy. Przede wszystkim nasze rodzime demony nie boją się słońca, normalnie jak każdy z nas mogą przemieszczać się w dzień, często przy tym na przykład prowadząc samochód. Kolejną różnicą jest to, że naszym znacznie trudniej przemienić się w nietoperza, tylko nieliczne przypadki posiadają tą umiejętność.
Jak już wyżej wspomniałem, za jednego z pierwszych nowych polskich wampirów odpowiedzialny jest Andrzej Pilipiuk. Komuś kto tak jak ja lubi fantastykę, nie muszę go przedstawiać, ale jeśli jest tu ktoś kto jej nie zna już tłumaczę. Pan Andrzej jest jednym z bardziej płodnych pisarzy fantasy w naszym kraju. To właśnie On stworzył takie postacie jak wiekowy bimbrownik, hiena cmentarna i kłusownik - Jakub Wędrowycz czy Doktor Skórzewski, którego można znaleźć w wielu antologiach. Pilipiuk jest również laureatem Nagrody Imienia Janusza A. Zajdla za opowiadanie Kuzynki. Jedną z jego ostatnich książek jest właśnie Wampir z MO, druga w cyklu pozycja o przygodach wampirów z Warszawskiej Pragi.
Główni bohaterowie książki to przede wszystkim garstka warszawskich wampirów, które w odróżnieniu od swoich amerykańskich odpowiedników wcale nie świecą. Nasze rodzime wąpierz normalnie pracują, prowadzą samochody tak jak Marek lub Gosia, która dopiero od niedawna wkroczyła w świat nieumarłych i dopiero powoli próbuje się w nim odnaleźć. Kolejną specyficzną i ciekawą postacią w książce jest Greg - jeden z warszawskich wilkołaków.
Po drugiej stronie barykady, tam gdzie stało ZOMO mamy przeciwników - Wydział Z, a na jego czele stoi major Nefrytow, człowiek który za wszelką cenę chce zniszczyć wszystko co nadnaturalne. Już od pierwszych stron pomaga mu jeden z jego najlepszych kapusiów - Radek Brona - rodzony brat Gosi.
A jak to tym razem wszystko się zaczęło? Całkowitym przypadkiem, gdyż podczas zatrzymania Marka do rutynowej kontroli drogowej okazuje się, że nie ma on ani jednego dokumentu przy sobie. Zostaje więc przewieziony na komendę, gdzie podczas przesłuchania udaje martwego, co w jego wypadku polega na zamknięciu oczu, gdyż jako wampir pulsu nie ma. Lecz Marek w swym planie nie przewidział jednego, że jeśli uda trupa jego zwłoki posłużą za ciało podczas policyjnej prowokacji, która ma osłabić wpływy Solidarności. Tak więc po krótkiej chwili wampir ubrany w mundur Milicyjny trafia w okolice ulicy Stalowej, gdzie ma być kręcony propagandowy film o tym jak to Solidarność potrafi być brutalna i nawet zabić milicjanta. I tu dopiero książka się zaczyna, a z biegiem stron dostajemy więcej zabawnych, absurdalnych i pełnych humoru przygód Marka i paczki.
Co do samej książki to jest to jeden wielki relaks. Przy jej czytaniu nie można wymagać jakiegoś głębokiego przesłania. Ona ma po prostu bawić i rozluźnić czytelnika. Tu absurd goni absurd jak np. pojawienie się bohatera z Ameryki. Wiele nawiązań do popkultury, do sagi Zmierzch czy Ringu.
Wampir z MO to książka łatwa, szybka i przyjemna. Jeśli ktoś wciągnie się w świat Warszawskiej Pragi, na której krążą wampiry to moim zdaniem będzie bawić się świetnie i skończy książkę w jedną góra dwie noce.
Jeśli ktoś wcześniej czytał "Wampira z M3" to tę pozycję musi przeczytać na pewno. Moim zdaniem jest jeszcze zabawniejsza. Dodam, że sam przy tej książce bawiłem świetnie. Uwaga! Muszę was ostrzec: ta książka wywołuje czasem wielkie salwy humoru, a jak się ją czyta o 2 w nocy to może zostać źle odebrane przez innych mieszkańców domu.
Na sam koniec spójrzmy na stronę estetyczną książki. Na okładce widać Marka, który w strój Milicjanta z białą pałą i tarczą milicyjną. Podgryza własną wargę, z której leci krew. Kolejnym i duży plusem są ilustrację w książce i grafika na okładce, gdyż odpowiedzialny za nie jest mój ulubiony rysownik - Andrzej Łaski.
Mam u siebie jednego "Wampira" tego z "M-3" :D
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tego pana i żałuję...
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu coś przeczytać Pilipiuka! :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nasze polskie wampiry zazwyczaj są bardzo zabawnymi wampirami :)
OdpowiedzUsuńDracula Stokera to klasyk i jego wampira chyba lubię najbardziej. Chociaż on też się mógł poruszać w słońcu. Nie mam jednak pojęcia, skąd się wszystkim bierze romans między Draculą a Miną
Czytałam "Wampira z M-3" i świetnie się bawiłam przy tej książce. Zresztą wszystkie tytuły Andrzeja Pilipiuka mi się szalenie podobają, za co odpowiada przede wszystkim język :)
OdpowiedzUsuńRównież czytałam "Wampira z M-3". Niezły ubaw. Postaram się dorwać "Wampira z MO".
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać - książki p. Pilipiuka są zabawne i doskonałe na relaks.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/