Jeśli ktoś
zapytałby mnie czy lubię kabarety, bez wahania odpowiem, że uwielbiam, a nawet
sam kiedyś chciałem założyć własny (może jeszcze się uda, kto wie). Mam kilka
ulubionych. Między innymi kabaret Młodych Panów, Skeczów Męczących, Ani Mru Mru (stare skecze) i Smile. Ale jest
jedna grupa, która zawsze poprawia mi nastrój i chociaż oglądam ich skecze
setny, tysięczny raz, nigdy nie przestają mnie śmieszyć i nigdy mi się nie znudzą. Chodzi oczywiście
o Kabaret Moralnego Niepokoju.
Pewnie teraz czytelnik zastanawia się czemu piszę o kabarecie, skoro to blog o książkach? Odpowiedz jest prosta. Bohaterem dzisiejszej książki, a raczej wywiadu rzeki, jest Robert Górski, jeden z założycieli, lider i twórca skeczów KMN.
Pewnie teraz czytelnik zastanawia się czemu piszę o kabarecie, skoro to blog o książkach? Odpowiedz jest prosta. Bohaterem dzisiejszej książki, a raczej wywiadu rzeki, jest Robert Górski, jeden z założycieli, lider i twórca skeczów KMN.
Robert Górski
– Warszawiak, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wraz z dwoma
kolegami z kabaretu (Mikołajem Cieślakiem i Przemysławem Borkowskim) stworzył
tomik wierszy „Zeszyt w trzy linie”. Występował również w improwizowanym
serialu „Spadkobiercy”. Obecnie poza kabaretem można go oglądać w serialu
„Słodkie życie”.
Zawsze marzył o napisaniu książki. W realizacji marzeń satyrykowi pomogło wydawnictwo "Znak". To pod ich szyldem ukazała się książka, którą stworzył wraz z Mariuszem Cieślikiem.
Zawsze marzył o napisaniu książki. W realizacji marzeń satyrykowi pomogło wydawnictwo "Znak". To pod ich szyldem ukazała się książka, którą stworzył wraz z Mariuszem Cieślikiem.
Mój imiennik
jest dziennikarzem, prozaikiem oraz autorem programów telewizyjnych. Przez
jakiś czas prowadził wraz z Dorotą Passent na TVN24 program „Xięgarnia”. Jest
autorem zbioru opowiadań „Śmieszni kochankowie” oraz powieści „Święto
wniebowzięcia”. Tym razem występuje w roli przepytującego.
Książka
pokrótce skupia się na całym życiu kabareciarza. Od jego dzieciństwa na
warszawskim Brudnie po czasy obecne, kiedy to „został premierem”. Jak można się
było spodziewać po panu Górskim, rozmowa jest przepełniona śmiechem i żartami.
Jednak Górski, kiedy trzeba być poważnym, taki jest, więc książka jest szczerą
rozmową dwóch facetów. Czy przy wódce, nie wiem, ale jej też jest sporo.
Satyryk zdradza również wiele zakulisowych tajemnic świata kabareciarzy.
Czytelnik dowiaduje się jak powstał Kabaret Moralnego Niepokoju, skąd pomysł na
nazwę oraz jak się zachowują zawodowcy za kulisami. Mnie zaskoczyło najbardziej
to, że wiele postaci i historii ze skeczów napotkał lub przydarzyła się
autorowi naprawdę. Jedną z takich osób jest Badyl, którego autor często
spotykał na Brudnie. Z tej rozmowy można się także dowiedzieć skąd wzięła się
postać, którą cytuje nawet Donald Tusk i jak to się stało, że ludzie mówią do
niego na ulicy "panie premierze".
Dodatkowo
przerywnikami rozmowy są znane i lubiane skecze jak: „Będzie pan zadowolony”,
„Turysta” i „Jadłopodawca” oraz monologi pisane dla innych artystów -„Na
Warszawę” dla Andrzeja Grabowskiego jest jednym z nich. Nie można też zapomnieć
o umieszczonych tam zdjęciach ukazujących bohatera książki na scenie jak
również i zdjęcia z prywatnych zbiorów. Moim ulubionym jest to z podpisem
„Jarocin ’94 po bijatyce ze skinolami, czterech gryzie glebę”. Na drugiej
stronie okładki mamy sympatyczne i miłe dla oka rysunki - wyobrażenia Roberta Górskiego,
których twórcą jest jego kolega z kabaretu - Przemysław Borkowski. Sporadycznie
pojawiają się one też na dalszych stronach książki. Na kilku są też niebieskie
miejsca. Zostały one przeznaczone dla przyjaciół Roberta Górskiego, by i oni
mogli wypowiedzieć się o tym utalentowanym satyryku (uwielbiam tekst Tomasza
Jachimka).
Sam książkę
pochłonąłem dosłownie w jeden poranek, niestety jest ona bardzo krótka, ma
zaledwie 200 stron. Polecam ją czytelnikom, którzy poza wymagającymi lekturami
lubią czasem przeczytać coś lekkiego i zabawnego, a za razem poważnego i
ciekawego. Pozycja ta trafiła w mój gust. Właśnie tego, co tu dostałem, od niej
wymagałem, a jeśli czytelniku tak jak ja jesteś fanem KMN, to ta lektura jest
świetną sprawą i warto się w nią zapatrzyć na jakiś wakacyjny wyjazd. „Jak
zostałem premierem” to również dobry prezent dla kogoś lubiącego kabarety.
Ostatnio przyszło mi do głowy, żeby kupić tę książkę Tacie - wszyscy w domu uwielbiamy kabarety. Czytając Twoją recenzję myślę jednak, że sama z chęcią sięgnęłabym do tego tekstu. :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś na półce, ale byłą brata. Teraz bardzo żałuję, że jednak nie sięgnęłam po nią, bo wydaje się być na serio super!
OdpowiedzUsuń