Oficjalny plakat koncertu |
W ostatnią sobotę (05.04.14) w warszawskim klubie FonoBar
odbył się kolejny koncert muzyki folk-metalowej. Tym razem ja zaproponowałem
wyjście mojej stałej towarzyszce podróży po kulturalnej Warszawie. Klubu, w
którym odbywał się koncert wcześniej nie znałem i gdy nagle Gosia powiedziała,
że jesteśmy na miejscu, nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko przez to, że
otoczenie lokalu przypominało „Zonę” wprost wyciągniętą z filmu
postapokaliptycznego: powybijane szyby, opuszczone budynki. Lecz gdy weszliśmy
do środka, od razu dało się poczuć klimat imprezy, już wtedy wiedziałem, że to
będzie wspaniały wieczór i kilka godzin świetnej muzyki, do której coraz
bardziej się przekonuję. Lokal również w środku stylizowany był na miejsce,
gdzie najlepiej czuli by się stalkerzy wracający z poszukiwań artefaktów.
Na scenie jako pierwszy mogliśmy zobaczyć krakowski zespół Netherfell,
był to również mój pierwszy kontakt z tym zespołem. Właśnie im przyszło
rozgrzać publiczność, co moim zdaniem dobrze im się udało i świetnie przygotowało
widownię na dalszą część koncertu.
Drugi na scenie pojawił się zespół który znam, mimo że to
dopiero drugi koncert Helroth na jakim byłem mam już ulubiony kawałek –
„Karczma Rzym”. Kolejny raz chociaż, tym razem już nie akustycznie mogliśmy
również usłyszeć drugą świetną piosenkę „Wataha”, oraz kilka innych z
repertuaru zespołu.
Kolejnym zespołem który mogliśmy usłyszeć na scenie była MorHanA. Choć było to moje pierwsze spotkanie z tą kapelą, mogę śmiało powiedzieć, że nie będzie ostatnim i chętnie znowu posłucham ich na koncercie. Bardzo podobało mi się to jak sami bawili się na scenie, a moją uwagę najbardziej przykuła śliczna skrzypaczka.
Litvintroll jest jedyną kapelą z występujących w sobotę,
która nie pochodzi z naszego kraju. Zespół pochodzący z Białorusi to chodząca
bomba energii, którą w świetny sposób potrafią przemienić na scenie w fantastyczną
muzykę. Bawiłem się świetnie robiąc zdjęcia, przerywając tylko po to by móc
razem z publicznością pomachać włosami, ten klimat tak wciąga, że nie dało się normalnie
stać.
Cały koncert zamykał zespół Percival Schuttenbach. W
przeciwieństwie do ostatniego koncertu na którym byłem tym razem miałem możliwość
usłyszeć ich piosenki w metalowej wersji. Już na samym początku zaśpiewali
jedną z moich ulubionych – „Pani Pana Zabiła”. Potem mogliśmy usłyszeć kilka
kawałków z płyty „Svantevit” oraz kawałek który zawsze poprawia mi nastrój –
„Satanismus”. Kapela była ciekawym dopełnieniem całości i świetnym zakończeniem
koncertu. A ja już czekam na kolejny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz