Dziś na moim blogu po raz drugi gości Bartłomiej Grzegorz Sala. Człowiek od rodzimego folkloru. Znawca smoków polskich oraz zbójników z Karpat. Tym razem porozmawiamy chwilę o jednej z jego nowych książek - W górach przeklętych.
Mariusz Podgrudny: Już na wstępie muszę zapytać skąd Twoje zainteresowanie wampirami?
Bartłomiej Grzegorz Sala: To po prostu kolejny interesujący temat, którym chciałem się zająć.
Choć należę do wielbicieli Draculi, to od dawna nieco mierziło mnie, że inne wyraziste wampiry są niemal zupełnie nieznane. Chciałem to, na swoją skromną miarę, spróbować zmienić. Długo nosiłem się z zamiarem stworzenia takiego pocztu wampirów, ale ostateczna koncepcja przyszła mi do głowy przemierzając Rumunię śladami Draculi. Wtedy właśnie naszedł mnie pomysł, aby wszystkie sylwetki nosferatu osadzić w szerokim kontekście historycznym i okrasić opisami miejsc z nimi związanych, a zatem stworzyć interdyscyplinarne kompendium, które bardzo rozlegle potraktuje to wszystko, co łączy się z nieumarłymi.
MP: Czy myślisz, że dostaniemy jeszcze w dzisiejszej kulturze wampira pokroju Drakuli Stokera?
BGS: Wampira, który na wiele lat zadomowi się w naszej kulturze.
Szczerze wątpię
.
MP: A co sądzisz o tym, co dziś dzieje się z wampirami, tymi jakich możemy dostać w takich książkach jak Zmierzch, które po prostu świecą.
BGS: Boleję nad tym, co popkultura zrobiła z wampirami. Moim zdaniem zbrodnią było oderwanie
nosferatu od wokółchrześcijańskiej demonologii. Bez swoich związków z siłami ciemności wampiry stały się jedynie zwykłymi drapieżnikami o komiksowych supermocach. Winę ponosi za to wiele filmów i seriali ostatniego dwudziestolecia – lepszych i gorszych, ale prezentujących równie niepokojącą tendencję do „laicyzacji” i w konsekwencji trywializacji tych postaci. Jeśli obecne trendy okażą się trwałe, to można się spodziewać, że nosferatu staną się w przyszłości głownie bohaterami bajek dla dzieci.
MP: Zawsze mnie zastanawiało czemu to właśnie srebro zostało wybrane na metal, który uśmierca wampiry. Dlaczego srebro, a nie na przykład złoto?
BGS: Trudno powiedzieć. Srebro od wieków strzec miało przed różnymi złymi mocami, ale powód tej właściwości dawno się zatarł w ludzkiej pomięci. Łatwiej wytłumaczyć motyw czosnku, który rozwija się jakby na przekór fazom Księżyca, symbolicznie więc niweczy moc nocy. Natomiast złoto zawsze było dość „podejrzane” – w języku polskim słowa „złoto” i „zło” są zaskakująco podobne, być może nie bez przyczyny…
MP: Skąd pochodzi motyw z przebiciem serca? Przecież jak widać po twojej książce w wielu przypadkach jest to środek nie działający.
BGS: Już w czasach prehistorycznych stosowano różne zabiegi mające na celu powstrzymanie umarłych od powrotu z zaświatów. Przebijano serca kołkami, wbijano gwoździe w czaszki, krępowano ciało, odbierano głowę i tak dalej. Nieskuteczność tych zabiegów w przypadku Myślęty czy Brodki Duchaczowej miała zapewne podkreślić ich wyjątkową moc. Ale przebicie serca czasami się przecież sprawdzało…
MP: Jest jeszcze wiele różnych metod zabicia wampira, jaka jest Twoja ulubiona?
BGS: Podoba mi się przekonanie, które funkcjonowało w niektórych regionach, że należy rozsypać mak, aby zaintrygowany upiór stracił całą noc na liczeniu jego ziaren. Ale to go oczywiście nie zabijało. Jedyny niezawodny środek to spalenie ciała.
MP: Zawsze wydawało mi się, że wampiry w dzień umierają, a słońce je zabija. Ale z tego co przeczytałem mogły nawet podróżować po świecie. Czy nie uważasz, że są one jednymi z najbardziej niebezpiecznych bestii jakie kiedykolwiek istniały?
BGS: Wampiry z ludowych podań nie funkcjonowały za dnia, bo ożywiał je wpływ nocy. Nie oznacza to jednak, że słońce je zabijało. Natomiast w klasycznej, dziewiętnastowiecznej literaturze grozy nieumarli swobodnie funkcjonowali za dnia, natomiast często ich moc była wtedy znacznie słabsza, by pełnię znów osiągnąć po zmroku. Tak miało być z samym Draculą. Słońce zabijało natomiast filmowego Orloka.
Rzeczywiście, wampir z dziewiętnastowiecznych powieści to postać niezwykle niebezpieczna, nie tylko potężna, ale demoniczna i przewrotna, tym różniąca się od „chłopskich” nosferatu, że wyposażona w wolę i inteligencję. Mimo to straszniejsze wydają mi się jakieś złe duchy niż materialne stwory.
MP: Może to będzie banalne, ale moim ulubionym wampirem jest Wlad. Uwielbiam go nie za jego wampirzą naturę tylko dlatego, że potrafił postawić się wielkiemu państwu Osmańskiemu. A jaki jest Twój ulubieniec bądź ulubienica?
BGS: Również Dracula. Ale w ogóle lubię wampiry z dziewiętnastowiecznej literatury. Lord Ruthven, Gorcza, Kostaki Brancovan, Azzo von Klatka, Carmilla, Sava Savanović i hrabia Vardalek to cała galeria indywidualności!
MP: Ilustracje w książce nasuwają mi porównanie do czarno-białych plakatów filmowych. Czy jesteś fanem starej kinematografii o wampirach? Skąd ten pomysł na ilustracje?
BGS: Stare filmy grozy rzeczywiście posiadają niezwykłą atmosferę, której czasem brakuje
nowszym produkcjom, w których efekty specjalne mają przykryć wszystkie niedoskonałości. Co do ilustracji, to wydawnictwo BOSZ podsunęło mi po prostu ich próbkę do zaakceptowania, co uczyniłem z entuzjazmem.
MP: Przy rozdziale o Wladzie III Palowniku podajesz bardzo dużo filmografię. Obejrzałeś wszystkie filmy, które tam podajesz??
BGS: Nie oglądałem „Prawdziwego życia Draculi” Doru Năstase, ale wspomniałem o nim z kronikarskiego obowiązku. Możliwe, że jeszcze coś mi umknęło, ale to raczej pojedyncze przypadki.
MP: A Twój ulubiony, czyżby Drakula Cappoli?
BGS: Zdecydowanie tak! Mogę go oglądać w nieskończoność.
MP: Czy Ty chciałbyś zostać wampirem?
BGS: Pewnie łatwo przyzwyczaiłbym się z uwagi na mój nocny tryb życia i niechęć do słońca, przynajmniej latem.
Ale nie, zdecydowanie nie! Wampir to istota bardzo nieszczęśliwa, nie mogąca zaznać upragnionego spokoju. Na przekleństwo nieśmiertelności w najbardziej przejmujący sposób skarżył się hrabia Vardalek. Wiele nadprzyrodzonych mocy byłoby pewnie przydatnych, ale nie za taką cenę.
Wampir-arystokrata z dziewiętnastowiecznej literatury fascynował połączeniem znakomitych manier, chłodnej grzeczności, dekadencji i wybujałego erotyzmu, ale przecież to wszystko mogą osiągnąć nawet śmiertelnicy.
MP: Skoro jest książka o wampirach może teraz czas na taką o wilkołakach? Czy o nich też tak dużo wiesz?
BGS: Chyba masz zdolności profetyczne. J O książce „W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw,
Sudetów, Karpat i Bałkanów” od początku myślałem jako o początku „czarnej trylogii”. Jej kolejna część będzie nosiła tytuł „Wycie w ciemności. Wilki i wilkołaki Europy” i prace nad nią już trwają. Myślę, że można się jej będzie spodziewać w pierwszej połowie przyszłego roku. Tematu ostatniej części „czarnej trylogii” nie będę na razie zdradzał…
Ale teraz, po „W górach przeklętych” i nie mniej mrocznych „Legendach zamków sudeckich” czekam dla odmiany na premierę „Podań i legend o świętych i cudach spod Babiej Góry, Tatr i Pienin”…
MP: Jak można przeczytać większość wampirów umie przemieniać się w zwierzęta, przede wszystkim nietoperze. A w jakie zwierze Ty byś chciał się zmieniać?
BGS: Zawsze lubiłem nocne stworzenia – wilki, nietoperze i sowy. Ale także niedźwiedzie, wielkie dzikie koty i ptaki drapieżne. Jednak mógłbym też być fenkiem – jest jednocześnie drapieżny i słodki. Mam również wiele zrozumienia dla stylu życia leniwców…
MP: Ile czasu trwa przeważnie zebranie tych wszystkich danych do twojej książki?
BGS: Trudno powiedzieć. Moja biblioteczka jest dość pokaźna, zwłaszcza jeśli idzie o klasykę literatury, historię, etnografię i krajoznawstwo, a na dodatek z każdej podróży wracam obładowany publikacjami regionalnymi, więc gdy zabieram się za pisanie, to pozostaje mi tylko rozglądnąć się jeszcze za kilkoma szczególnie ważnymi pozycjami. Czasem wybiegam myślą do przodu i pisząc jedną książkę zbieram już materiały do kolejnej. To wszystko jest bardzo płynne – zbieranie ciekawych materiałów jest u mnie procesem ciągłym.
MP: Muszę na koniec nawiązać do nazwy bloga czy myślisz, że wampir mógłby przemieniać się w pająka?
BGS: Nie znam takiego przypadku, ale zdecydowanie tak! Wampiry przybierały postać nie tylko nietoperza, wilka, sowy czy kruka, ale nawet wiewiórki i krowy. Wiele z nich, także tych znacznych, zamieniało się w komary i ćmy, więc nieumarli zdecydowanie nie gardzili postacią bezkręgowców!
Zdjęcia które zostały tutaj wykorzystane pochodzą z prywatnego archiwum autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz