„Rodziców się nie wybiera” stwierdzenie stare jak świat. Każdy mógł kiedyś użyć to powiedzenie. W historii bywali nimi wielcy wojowie, królowie, naukowcy i „zwykli Kowalscy”. Ojcami są też seryjni mordercy, którzy by zaspokoić swoje żądze mordowali dzieci innych. Rodzicami są również dyktatorzy – Fidel Castro, Józef Stalin czy Muammar Kadafi. Lecz dziś recenzowana książka stawia ojców, jako tło, a skupia się na ich potomkach, często mających dalej kontynuować działo rodzica. „Dzieci dyktatorów” to opowieść, jakiej jeszcze nie było to pierwsza książka o dzieciach despotów.
Autorów tej książki jest wielu, każdy rozdział został opisany przez inną osobę. Na ostatnich stronach czytelnik dostaje możliwość dowiedzieć się w kilku zdaniach również o nich. Przeważają tutaj dziennikarze i historycy. Jak dla mnie, oddanie każdego rozdziału jednej osobie jest pomysłem trafionym, gdyż dany historyk skupia się tylko na jednym dyktatorze i jego dzieciach. Jak na przykład Bennassar, który jako znawca historii współczesnej Hiszpanii opisuje losy dzieci Franco. Dodatkowo każdy ma swój indywidualny styl pisania, co jest tutaj również zauważalne.
Na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim dwa nazwiska – Brisard i Quetel. To właśnie ta dwójka postanowiła poprosić ekspertów od geopolityki o opracowanie historii dzieci dyktatorów do tej książki. Oni również są odpowiedzialni za przedmowę, która swoją jakością naprawdę zachęca po sięgnięcie „Dzieci dyktatorów”. Dodatkowo Jean-Christopher Brisard jest autorem jednego z rozdziałów w książce – „Li Na, Laleczka Mao”.
Jak mówi tytuł „Dzieci dyktatorów” cała książka skupia się na losach dzieci wybranej garstki dyktatorów – siedemnastu z nich. Często panujących do niedawna jak chociażby Husni Mubarak i Muammar Kadafi lub jak Aleksander Łukaszenka i Baszar Al-Asad sprawujących władzę nadal. Dzieci, o których mało, kto słyszał, idealne kopie swoich ojców, a w przypadku Udajja i Kusajja o wiele brutalniejszych od swoich rodzicieli.
Każdy rozdział został również okraszony zdjęciami. Często fotografiami zaskakującymi. Pokazującymi dyktatorów, jakich mało, kto zna. Bo gdy często bywają oni okrutni, przebiegli i gotowi zabić setki ludzi dla swoich korzyści na tych obrazkach jawią się, jako kochający, dobrzy ojcowie. I jeśli ktoś by nie wiedział, kim są ci ludzie mógłby pomyśleć, że są to najzwyklejsi mężczyźni z dziećmi. Mnie najbardziej uderzyło zdjęcie w rozdziale o Stalinie – fotografia ukazująca córkę Stalina Swietłanę siedzącą na kolanach Berii.
W „Dzieciach dyktatorów” nie obeszło się niestety bez wpadek. Czytelnik może znaleźć kilka literówek i błędów merytorycznych. Mnie najbardziej rozbawiło jedno zdanie o żonie Pinocheta – „...Ona, która zawsze wstawała późno, obecnie wychodzi z łóżka dopiero około południa…”. Lecz jeśli ktoś gotów jest przymknąć oko na kilka drobnych błędów, myślę, że nie będą one mu przeszkadzały w lekturze.
Książkę polecę wszystkim lubiącym się zagłębiać w historię świata. Jeśli ktoś jest fanem historii najnowszej, a przede wszystkim głów państwa tutaj znajdzie coś dla siebie. Książka ukazuje osoby często nieznane, ukryte w cieniu własnych ojców. Dzieci, o których wiedzą tylko nieliczni, w większości chłopców szkolonych na następców po swoich ojcach. Czytelnik dostaje wiele historii, które po raz pierwszy ujrzały światło dzienne. Jeśli ktoś lubi pogłębiać swoją wiedzę historyczną to musi sięgnąć po tę pozycję. „Dzieci dyktatorów” również nie jednym zaskoczą, chociażby słowami Franco o agresji Hitlera na Polskę.
Na koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Jeśli czytelnik już wcześniej interesował się historią i sytuacją geopolityczną osoby na okładce rozpozna bez najmniejszego trudu – Fidel Castro z synem na rękach i Ernesto „Che” Guevarę. W tym zdjęciu urzeka to jak Ci dwaj twórcy Kubańskiego reżimu są szczęśliwi, aż chce się dowiedzieć, o czym rozmawiali. Czy okładka oddaje ducha książki? Moim zdaniem tak, w końcu Fidel jest jednym z najbardziej znanych dyktatorów na świecie i kto jak nie on z synem miałby być ma tej okładce.
Meh, chyba trudno byłoby sprawić, by w książce w ogóle nie było błędów, zwłaszcza, że czas przy ich wydawaniu też się liczy. Pozycja wydaje się całkiem ciekawa.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki z tej serii, choć tej jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuń