„Czarna Bandera” to zbiór sześciu opowiadań
na temat pirackich przygód, bitew, abordaży, rumu i wielu barwnych bohaterów.
Już od samego początku autor serwuje czytelnikom świetny tekst. Każde następne
opowiadanie, choć niełączące się ze sobą zaciekawia i wciąga czytelnika.
Cykl rozpoczyna się od „Sześćset centnarów
piekła”, w których czytelnik pozna kapitana Wallisa dowodzącego zadłużonym u
wielu ludzi okrętem Speedy Fortune. I już na samym początku można poznać
jednego z największych wierzycieli kapitana, który bez skrupułów chce wymienić
dług marynarza na jego palce (marynarz bez palców niewiele zdziała). Lecz Piet,
bo tak ma na imię Holender, któremu to Wallis winien jest pieniądze, ma akurat
dobry dzień i wysuwa pewną propozycję. Kapitan musi dostać się do pewnego
rozbitego statku, na którym znajduje się prawdziwe bogactwo w postaci cynamonu,
wanilii i złota. Wallis będąc bliski utraty palców nie zastanawia się długo i
przyjmuje układ. Leczy, gdy całą załogą docierają na statek odkrywają, że
działo się na nim coś dziwnego. Coś, co znowu wyciąga swoje szpony, lecz tym
razem po załogę Speedy Fortune i jej kapitana.
Kapitan John Bartholomeu Rackham, przez
swoich kamratów zwany Johny Szczęściarz, jest główną postacią z historii
„Oprawca”. Na samym początku leży w bali pełnej wody z jedną z pań lekkich
obyczajów. Wtedy, gdy sytuacja zaczyna być napięta, okazuje się skąd ten
przydomek się wziął. John ucieka przed dwoma wykiwanymi przez siebie
korsarzami. Gdy już mu to się udaje, trafia do tawerny pewnego Gdańskiego Żyda
prowadzącego w Port Royal jedną z karczm. Dopiero tu zaczyna się historia, od
której nie da się oderwać. Johny zostaje namówiony przez wspólnika i Żyda do
tego by wyruszyć na z pozoru łatwą misję - ograbienia jednego ze statków
wiozących złoto z podatków. Wtedy, gdy już wszystkim wydaje się, że będzie to
jedno z prostych i szybkich robót, pojawia się pewien problem. To nie ten
statek! Po krótkiej bitwie morskiej kapitan postanawia odpłynąć, lecz dziwna
łajba czas podąża za nimi. Statek, chociaż większy i cięższy od tego, którym
kieruje Rackham płynie tak samo szybko i jest ciągle za nimi. Co to za statek?
I czemu tak zacięcie goni Szczęściarza o tym sami już doczytacie. Ja tylko
powiem, że warto.
Jedna z ilustracji autorstwa Jarosława Musiała |
„Czarny Heban” odstaje nieco od innych
historii, brak tu tematyki pirackiej. Tekst ten ukazuje proceder handlu
niewolnikami. Opowiadanie zaczyna się od dobitego przez kapitana statku z
niewolnikami targu z jednym z kacyków plemienia Oyo. Głównym towarem są
członkowie innych plemion. I wszystko miało być jak zawsze - mieli dobić targu
za niewielką cenę i odpłynąć szukając kupców na drugim kontynencie. Tym razem
kacyk ma coś specjalnego – ludzi z plemiona Mandingo: wysokich, umięśnionych i
wytrzymałych. W trakcie podróży okazuje się, że to wcale nie Mandingo, a plemię
Felupów.
Cóż to za grupa?
Co znaczą ich pieśni?
I co czeka załogę statku?
Cóż to za grupa?
Co znaczą ich pieśni?
I co czeka załogę statku?
Co można zrobić z podżegaczem buntu na
statku? Można go przeciągnąć pod kilem lub powiesić na marsrei. Można też
spuścić delikwenta w szalupie na pełne morze z małym zapasem wody i sucharów. W
opowiadaniu „Lodowy szkwał” autor ukazuje grupę 8 buntowników ze statku Lion,
którzy po nieudanym buncie zostają pozostawieni sami sobie na morzu. Gdy na
szalupie zaczyna brakować wody, rozpoczyna się dyskusja, kto z tej 8 ma zostać
usunięty z grona żywych dając reszcie kilka godzin więcej na przeżycie i
czekanie w nadziei na jakikolwiek statek, który ich ocali. Lecz żaden nie
przypływa, a życie czterech buntowników ma dobiec końca, na horyzoncie pojawia
się coś białego. Załoga już myśli, że dotarła do statku, ale okazuje się, że to
nie okręt, a jedna wielka góra lodowa. Co tam odkryją? Tego już Wam nie powiem.
Któż z nas nie marzyłby odnaleźć magiczne
Eldorado? Ilu młodych chłopców i dziewcząt oglądając bajki marzyło, by wyruszyć
w magiczną podróż do Ameryki i odkryć to zaginione miasto? Taki plan ma bohater
„Na szlaku chwały, krwi i złota”. Dampier to kapitan jednego ze statków
pirackich. Chce on wyruszyć na ląd w poszukiwaniu Złotego Miasta. Najpierw musi
przekonać cała załogę do swojego pomysłu i namówić ich na pełną
niebezpieczeństwa wyprawę w głąb lądu. Czy w końcu uda się komuś odnaleźć
Eldorado? Zobaczycie sami.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy lubią
morze, pojedynki na kordelasy, strzały z broni prochowej i przygody z wielką
ilością krwi. Po jej lekturze uważam, że Jacek Komuda potrafi pisać nie tylko o
Polsce szlacheckiej, ponieważ ta książka wyszła mu świetnie. Osobiście polecam
ją każdemu. Nie przejmuj się, jeśli nie umiesz pływać i boisz się wody – tu ją
pokochasz.
Witam bardzo ciekawy blog no i przede wszystkim swietne wpisy. Zapraszam do obserwowania i komentowania mojego bloga może nie jest tak swietny jak ten no ale caly czas się staram http://nothappyandnews.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie słyszałam o tej publikacji, może kiedyś zajrzę :)
OdpowiedzUsuńJeśli znasz już książki Jacka Komudy to na prawdę warto sięgnąć po tę pozycje, gdyż jest to kompletna odskocznia od tego co pisze, a dodam że dobrze napisana.
Usuń