Całą antologię rozpoczyna opowiadanie
„Pocałunek lasu” Rafała Dębskiego, w którym to wchodzimy w skórę jednego z
niemieckich żołnierzy, by dzieki temu poznać jego pragnienia, marzenia, lęki i
jego myśli o swoich kompanach i Polakach. Akcja rozgrywa się podczas jednej z
wojen światowych. Opowiadanie ciekawie napisane, fajny pomysł i historia. A
dodatkowo mamy tu i kilku zombie. Moim zdaniem świetny początek całej
antologii. Opowiadanie pokazuje, że nie tylko ludzie byli przeciwko Niemcom.
Kolejnym jest „Joanna i aniołowie” Mileny
Wójtowicz. Jest to opowiadanie, na które prawie w całości składa się rozmowa
dwóch osób, mężczyzny i kobiety. Ona jest osobą niewierzącą, on za to nad wyraz
uduchowiony. Akcja dzieje się podczas nieokreślonej wojny, w której jedyną
skuteczną bronią do wali z wrogiem są - tu ogromny szok dla mnie – anioły.
Krzysztof, bo tak nazywa się mężczyzna, został dostarczony do bazy wojskowej,
gdyż tylko człowiek głębokiej wiary widzi anioły. Joanna za to jest stu
procentowym agnostykiem więc dowodzi całym biurem, gdyż wiara nie wpływa na jej
postrzeganie świata. Skomplikowane prawda? Spokojnie, wszystko się wyjaśni z
biegiem opowiadania. Osobiście polecam: ciekawe wykorzystanie motywu anioła.
To
opowiadanie najbardziej na mnie podziałało. Gdy je czytałem, patrzyłem na naszą
przyszłość i powtarzałem sobie, że przecież już niedługo to wszystko będzie tak
wyglądało. Rafał W. Orkan w „Wystawie okrucieństwa” ukazuje jak łatwo
społeczeństwo może popaść w bezduszność, a krzywdy innych i ich wypadki
postrzegać w pozycji dobrej rozrywki. Tego, co może się z nami stać Rafał
pokazuje na przykładzie Anny, dziennikarki w zdemoralizowanym, bliżej
nieokreślonym świecie, gdzie czyjeś wypadki są rozrywką dla ludzi. Anna zdesperowana
tym, że oglądalność wypadków jej spada, postanawia sama zaaranżować pewien. Co
z tego wyniknie – przeczytajcie sami…
Historia opisana przez Tomasza Duszyńskiego
w „Strażniku” to jeden dzień z życia Eryka Poraja. Jeden, ale za to bardzo zły
dzień. Na pozór wydaje się on być zwykłym mieszkańcem Wrocławia. Ale w innych
wymiarach jest on kimś, kto może zmienić losy światów, choć sam o tym nie wie.
Za to wiedzą o tym agenci z innych wymiarów, którzy wyruszają na poszukiwania
Eryka.
Czy uda im się go odnaleźć?
Ile tak na prawdę jest rzeczywistości?
I czy przez to, co stanie się w naszej, w innej może się coś zmienić? Na te pytania na pewno znajdziecie odpowiedz w tym opowiadaniu.
Czy uda im się go odnaleźć?
Ile tak na prawdę jest rzeczywistości?
I czy przez to, co stanie się w naszej, w innej może się coś zmienić? Na te pytania na pewno znajdziecie odpowiedz w tym opowiadaniu.
Jednym z moich ulubionych bohaterów jest
postać, o której mowa w kolejnym opowiadaniu. Kuba Wędrowycz, bo o nim mowa w
tekście Andrzeja Pilipiuka pod tytułem „Lazaret” jest młodzikiem, który wraz z
ojcem podczas wojny plądruje pole walki w poszukiwaniu złotych zębów i innych
łupów możliwych do znalezienia przy zmarłych. Jednak, gdy przyłapuje ich konny
patrol wpadają w poważne kłopoty, zostają skazani na śmierć. Od niej ratuje ich
jeden z żołnierzy, który pomaga im dostać się do lekarza jako pomoc. Ci, co
znają Jakuba już teraz wiedzą, że będzie to kolejna zabawna historia z udziałem
przyszłego bimbrownika - egzorcysty. I jeszcze nauka z tego opowiadania płynie,
że fortuna kołem się toczy!
Grabarze, tak potocznie nazywano jeden z
oddziałów okupanta Polski. Odział ten składa się z ludzi naszpikowanych
nanobotami. Bali ich się dosłownie wszyscy - od cywilów, przez ruch oporu po
ludzi z innych oddziałów tej samej strony. Ale nie ma im się co dziwić, wraz z
grabarzem zawsze chodzi śmierć. Poza tym jak można nie bać się człowieka bez
jakichkolwiek emocji i uczuć, do tego naszpikowanego elektroniką? Ander byłby
zwykłym grabarzem, lecz spotkanie z jednym z przywódców ruchu oporu sprawia, że
zaczyna myśleć, co innym grabarzom się nie przytrafia. Ander ma coraz większe
wątpliwości jak ma postępować. W końcu przestaje być kontrolowany przez nanoboty
i odzyskuje uczucia, wszystko wydaje mu się inne i już sam nie wie, co ma
zrobić. Po której ze stron się opowiedzieć? Opowiadanie „Grabarz i ogrodniczka”
Andrzeja W. Sawickiego to także romans w okupowanej Polsce. A kto jest
okupantem? Sami zobaczycie.
Adam Przechrzta w swoim opowiadaniu „Czarna
Dorożka” łącząc razem dwa czasy i biegi wydarzeń zrobił kawał dobrej roboty.
Mamy tu tylko dwoje bohaterów: dziadka i wnuczkę. Adam za sprawą dziadka Anity
łączy dwa fragmenty naszej historii: Warszawa taka, jaką znamy obecnie, drugim
jest miasto podczas powstania warszawskiego, w którym dziadek brał udział pod
pseudonimem „Chirurg”. Opowiadanie świetnie się czyta już od pierwszych
linijek, całość trzyma w napięciu i czytelnik chce, a nawet musi się dowiedzieć,
co będzie potem. Gwarantuję, że to jeden z tych tekstów, od którego nie da się
oderwać.
Bardzo lubię czytać, choć zajmuje mi to
więcej czasu, opowiadania Anny Kańtoch. Cała dotychczasowa zawartość tej
antologii była dla mnie do pochłonięcia w 3 dni, a nad tym opowiadaniem
siedziałem kolejne 3. W tekście „Duchy w maszynach” ukazany jest świat
zniszczony, gdzie ludzie muszą każdego dnia walczyć o przeżycie. Wszystko to
dzieje się za sprawą duchów, które po śmierci człowieka wydostają się z niego
po to, by wchodzić w maszyny i czynić zło. W tym wszystkim od ponad 30 lat
odnajduje się główny bohater opowiadania, lecz jest on jedyny w swoim rodzaju:
ma pewien dar, przez który duchy polują na niego jak na nikogo wcześniej! Co to
za dar? I co takiego skrywa pewien Włoch? O tym sami przeczytajcie.
Uwielbiam cały "Cykl Krzyżacki"
Dariusza Domagalskiego. W momencie, gdy tylko zobaczyłem, że opowiadanie jest
nawiązaniem do cyklu, bardzo się ucieszyłem, gdyż znalazłem tu wszystko to, co
świetne u Dariusza: rycerzy, bitwy i wszystko to, co było ciekawe w
średniowieczu. W opowiadaniu „Piąta pora roku” akcja dzieje się przed bitwą pod
Grunwaldem. Zakon starał się przekonać króla Węgier do wystąpienia przeciwko
Polsce. Głównymi bohaterami są Polscy rycerze, których Jagiełło wysłał do
Węgier by podpatrywali co kombinuje Luksemburczyk, najciekawszym według mnie
jest Zawisza Czarny. Więc jeśli lubisz brzęk stali, rżenie koni, wiele krwi i
już od samego początku bitwy to, to opowiadanie najbardziej z całej książki Ci
się spodoba.
Ostatnie słowo do powiedzenia, a raczej
napisania zostało dane Jackowi Komudzie w opowiadaniu „1989”. Zaskoczyło mnie,
że nie będzie to opowiadanie o szlacheckiej Polsce, w której tematyce pan Jacek
się specjalizuje. Historia ta osadzona jest w tytułowym roku 89. Głównym
bohaterem jest Seta, hmm.. pewien cierpiący na problemy alkoholowe pracownik
kostnicy. Pewnego dnia dostaje do spalenia transport ciał od oddziału SB, lecz
jedno z nich okazało się żywe. Przez to wszystko Seta zostaje wplątany w działania
podziemia, któremu to nie podobała się ówczesna władza. Plusem, jak dla mnie,
jest też osadzenie miejsca akcji w Warszawie. Według mnie cała antologia składa
się z samych dobrych opowiadań, na żadne z nich nie mogę powiedzieć, że było
więcej złego niż dobrego. Już pierwsze wprowadza w klimat i aż do ostatniego
wszystkie czyta się z zapartym tchem.
Najbardziej daje do myślenia tekst Orkana i
właśnie to opowiadanie uznam za najważniejsze w całej książce. Dodatkową nutą
rozrywki jest opowiadanie Pilipiuka, bo w końcu Jakub to Jakub i on zawsze do
mnie dotrze. No i jak lubicie Jacka Komudę a chcecie zobaczyć jak idzie mu
pisanie o innych sprawach niż o Polsce szlacheckiej, „1989” idealnie się nada.
I tak jak czytamy na okładce książki „tu nie ma złych opowiadań”. Ja też
podpisuje się pod tymi słowami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz