Jak to się stało, że znalazłem się w ten
weekend w Katowicach?
To wina pewnej nieznanej mi jeszcze wtedy kobiety –
Katarzyny, która to w jednym z postów na FB zaproponowała Gosi by wpaść do niej
na Targi Książki do Katowic. A że Gosia wie, że jestem tak samo zakręcony na
punkcie książek jak i ona, od razu zaproponowała mi wyjazd – i jak tu miałem
odmówić? Nie dało się.
Targi Książki odbywały się od piątku. My
stwierdziliśmy, że nic nie ma na nich wtedy, co nas zainteresuje, więc kupiliśmy
bilety PolskiegoBusa na noc z piątku na sobotę. I ku mojemu zdziwieniu nasza
"opiekunka na Śląsk" nie wyraziła żadnego sprzeciwu, że musi wstać o
5 rano by po nas wyjść. I tak o tej porze w sobotę poznaliśmy Kasię osobiście.
Gdy dotarliśmy do niej, wszyscy jej współmieszkańcy spali - co jest oczywiste.
Dowiedziałem się, że nie będziemy jedynymi gośćmi u Kasi: dołączy do nas
jeszcze jedna autorka ze swoim mężem, tylko, że oni przyjadą o
"normalnej" godzinie nie to, co oszołomy z Warszawy (Nie jestem z
Warszawy! – Cat [Ja też, ale oni nas za Warszawiaków mają]).
Tak to my! Od prawej: Daga, Marcin, Kasia, Ania, Ja i Gosia |
Krótko po 12 dotarliśmy pod Spodek. Właśnie
tu przy samym wejściu w trakcie akredytacji poczułem się miło, gdyż dostaliśmy
swoje wejściówki i identyfikatory, i nawet ktoś wtedy nazwał mnie recenzentem!
Od razu potem przystąpiliśmy do zapoznawania się z planem targów.
Naszym pierwszym punktem na liście była
prelekcja prowadzona przez Klaudię Heintze, koncentrująca się na książkach
Marcina Przybyłka i grze na nich opartej. Mieliśmy możliwość posłuchać o tym
jak zmieniała się postać z serii książek „Gamedec” - Torkil Aymore - detektyw
pomagający graczom. Martin sam przyznał, że wolałby żyć w świecie, który stworzył
i że uważa tamten świat za lepszy od obecnego. Dodatkową atrakcją była
możliwość poznania z czego składa się gra Marcina (na przykład z barwnych
plansz z postaciami z gry). Gra mnie strasznie ciekawi i namówiłem Gosię, by
zrobiła u siebie w domu mała rozgrywkę.
Anna Kańtoch i Klaudia Heintze |
Nie opuszczaliśmy sali, gdyż
stwierdziliśmy, że spotkanie z Anną Kańtoch w tej samej sali będzie
najciekawszą atrakcja w tej godzinie. Ania opowiadała nam o swojej najnowszej
książce dla młodzieży "Tajemnica diabelskiego kręgu", która już niedługo
trafi do księgarni. Z racji tego, że Ania należy do ŚKFu, mieliśmy możliwość
dowiedzieć się jak działalność klubu wygląda "od środka" i jak
sprawdza się teksty, które potem trafiają do antologii wydawanych przez Śląski
Klub Fantastyki. Ania też śmiała się z tego że uwielbia słuchać jak ludzie
odmieniają jeden z jej tytułów – „Czarne”.
Po spotkaniu z Anią zrobiliśmy sobie małą
przerwę, w trakcie której - jak to mnie podsumowała pewna zła Kocura - „szalony
kolekcjoner latał i brał zakładki gdzie się dało”. Ile już ich mam? Wydaje mi
się że 50 się uzbiera (obiecuję, że potem policzę).
Przed godziną 15.00 między stoiskami
spotkałem Witolda Jabłońskiego. Gdy staliśmy z całą bandą i rozmawialiśmy z
Anią Kańtoch, za jej plecami przebiegła mi jakaś znajoma sylwetka. Złapałem
Gosię za ramię. „Chodź widziałem, Jabłońskiego!” Od razu ruszyliśmy jego śladem
i znaleźliśmy go przy kawie. Jak to ja, zawsze mam jedną książkę, góra dwie.
Kocur znowu miała ich wiele. Ucieszyło mnie bardzo, że gdy powiedziałem jak mój
blog się nazywa, pan Witek pamiętał.
O godzinie 15:30 stawiliśmy się pod sceną.
Tu zgromadziło się już tylu słuchaczy, że musieliśmy usiąść na podłodze. Zaraz
potem na scenę weszli autorzy: Ewa Białołęcka, Witold Jabłoński, Robert M.
Wegner i Paweł Ciećwierz , a spotkanie prowadziła Klaudia Heintze. Dokładnego
tytułu nie pamiętam gdyż
zostawiłem swój plan targów w Sali 1, ale prelekcja
odbywała się na temat bardzo mnie interesujący, czyli o motywach mitologicznych
i etnicznych, które pojawiają się w fantastyce. Autorzy nawiązywali i
pokazywali nam jak wdzięcznym tematem są np. mity słowiańskie i jak fajnie
można je wkomponować w fantastykę. Spotkanie zakłócał jednak jeden z wystawców,
który stojąc za plecami publiczności ciągle wykrzykiwał że to „Herezja, to
Herezja, i dlaczego my tego słuchamy”. To była tylko dyskusja i ja jako osoba
wierząca nie uważam tej prelekcji za jakąś herezję i bardzo chętnie tego
słuchałem i byłem zachwycony. A tacy ludzie, dla których mówienie o tym, że
kiedyś w Polsce był Światowid jest herezją… ahh brak mi słów. Dzieki rozmówcom
również mieliśmy możliwość pośmiać się z żartów oraz dowiedzieć się wielu
ciekawych rzeczy.
Od prawej: Klaudia Heintze, Witold Jabłoński, Paweł Ciećwierz, Robert M. Wegner, Ewa Białołęcka |
Po prelekcji udaliśmy się "na
antykwariaty", bo z Kocurem zawsze coś tam ciekawego wygrzebiemy. Jak to jest,
że dopiero od niej z bloga dowiaduję się, że znalazła "Mitologię
Słowian" Aleksandra Gieysztora i nie powiedziała mi bym kupił?! (Stan był
nieadekwatny do ceny. - Cat) W tym momencie niestety musiała opuścić nas Kasia
z mężem, ale byśmy się nie zgubili, za przewodnika dostaliśmy starszą córkę
Kasi – Dagę.
A gdy nastała godzina 17... Wróciliśmy
znowu pod scenę. Tym razem udało nam się złapać wolne miejsca siedzące. Temat
tym razem bliski sercu Gosi - podobno taki sam tytuł miała jej prezentacja na
maturze ustnej z języka polskiego - Wampiryzm w historii i literaturze. I tym
razem na scenie gościliśmy Witolda Jabłońskiego, Pawła Ciećwierza, Ewę
Białołęcką, Annę Kańtoch, a tę mroczną prelekcję prowadziła po raz kolejny
Klaudia Heintze. Słuchaliśmy o przeróżnych krwiopijcach - poczynając od
wampirów z podań słowiańsko-bałkańskich (w końcu to tu się wszystko zaczęło),
przez wampiry znane z klasyki literatury (między innymi z książki Stokera), a
skończywszy (nad czym ubolewam) na wampirach, których teraz pełno - czyli tych
co błyszczą, podrywają i uwodzą licealistki, które to się ich nie boją a chcą z
nimi robić dzieci (świat się kończy). Tu także nie mogło zabraknąć pana
krzyczącego. Zastanawia mnie tylko skąd on wytrzasnął tezę mówiącą, że autorzy
na scenie „bluźnią i nakłaniają do seksu z dziećmi”. Nie zabrakło też głosu
rozsądku z publiczności - z tego co czytałem na profilu Pawła Ciećwierza to
właśnie jego uczennica odpowiedziała temu pani spokojnie „my i tak to czytać
będziemy”. Za tą odpowiedź serdecznie jej dziękuję!
Po powrocie do domu okazało się, że na
strudzonych wędrowców czekał pyszny obiad przygotowany specjalnie dla nas przez
autorkę „Mroków”. Kasiu było pyszne i dziękuję jeszcze raz.
Sobotę zakończyliśmy w Rudym Goblinie. A
tam…
TO CO ZDARZYŁO SIĘ W RUDYM GOBLINIE
POZOSTANIE TYLKO TAM.
Jak to po każdej dobrej zabawie bywa -
trzeba się wyspać (czyli zaspaliśmy na pierwsze prelekcje). Mam nadzieję, że
autorzy nam to wybaczą. Ku ogromnej uciesze Gosi zdążyliśmy dorwać jeszcze
Rafała Kosika, by złożył autograf na opowiadaniu „Staruch” w antologii
"2012". Mieliśmy troszkę czasu wolnego, poszliśmy więc pod scenę
poczekać na „Słowiańską Apokalipsę”. Tu właśnie mój imiennik - Mariusz Czubaj -
opowiadał o swoich kryminałach. Przez to, że nie sprawdziłem wcześniej na
planie, czy aby na pewno planowana przez nas prelekcja odbędzie się w tym
miejscu, prawie ją przegapiliśmy (czy uznamy, że to kwadrans akademicki?).
Na miejscu ujrzeliśmy tylko pana Witka,
Pawła Ciećwierza z towarzyszką i nieznanego mi słuchacza. Gdy autor nas
zobaczył, stwierdził, że jednak na kawę już nie pójdą i będzie musiał
przeprowadzić prelekcję, na którą osobiście czekałem aż od PolConu w Warszawie.
Autor przybliżył nam historię pierwszych Piastów i Chrztu Polski (zaznaczając,
że na pewno nie było to tak szybko jak próbują wmówić nam to historycy, a
przede wszystkim nie było to tak spokojnie przeprowadzone). Zostały nam też
polecone książki z tej tematyki. Sam miałem w tym udział polecając (moim
zdaniem) świetną książkę „Bestiariusz Słowiański”. Zapytałem prowadzącego o
pochodzenie Mieszka i - jak sam powiedział - to jest temat na cały wykład, więc
tu - na blogu - zwracam się z prośbą do Pana Witolda Jabłońskiego o kolejną
prelekcję na temat „Kim był Mieszko”.
Po "Apokalipsie" mieliśmy jeszcze
troszkę czasu. Dlaczego więc nie panel „Każda wojna jest inna i każda jest taka
sama - ludzie w sytuacji konfliktu” - ponownie odbywający się na scenie. Któż
rozmawiał na czarnych kanapach tym razem? Witold Jabłoński, Paweł Ciećwierz,
Robert M. Wegner, Marcin Przybyłek (Martin Ann) i Klaudia Heintze jako
prowadząca spotkanie. Najciekawsze dla mnie osobiście było to: dlaczego
człowiek czytający książki pragnie czytać o wojnach, zamachach, a w życiu
prawdziwym robi wszystko, by do tego nie doszło? I na tym właśnie spotkaniu
zakończyły się dla nas i wielu autorów Targi Książki, więc po pożegnaniu nie
zostało nam nic innego niż ruszyć na dworzec PKP, gdzie nasz pociąg niedługo
miał się podstawić.
Co trzeba przyznać... Będąc na dworcu
przekonałem się, że "Polak potrafi", gdyż dla mnie dworzec jest
śliczny.
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak
zrobić to samo co Gosia i podziękować.
Na samym początku największe podziękowania
dla Kasi i Marcina za to, że przyjęli pod swój dach dwóch
kompletnie nieznanych
im oszołomów. Nie mogę też zapomnieć o córkach Kasi: Dadze i Muszce, z którymi
to mogłem się fajnie pobawić (nawet nie jeśli znam lepiej drogi do tramwaju od
Dagi, dziękuje Ci za taki fajny spacer powrotny). Ani i Grześkowi chcę
podziękować za to, że mogłem spotkać kolejnych fajnych i zakręconych ludzi.
Aniu dziękuje za zakładkę z autografem, Grzesiek tobie za zdjęcia. Wielkie
dzięki należy się też Klaudii Heintze za te wszystkie prelekcje które
prowadziła, i tu od razu dziękuję wszystkim autorom, którzy brali w nich
udział. Dużo nowych rzeczy się od Was dowiedziałem i przy uśmiałem się z
Waszych żartów. Dzięki za możliwość poznania wszystkich zakręconych ludzi,
takich jak między innymi Kuba P. A na koniec piszę szczerze, że Katowice i
Chorzów od tego weekendu wpisują się na listę miast, do których będę zawsze z
chęcią wracał.
Dwie świetne kobiety ze swoimi debiutami. Anna i Kasia |
Ps. Gosiu Tobie też dziękuję.
O, co za wybór zdjęć :p
OdpowiedzUsuńTo była przyjemność;) Dzięki za wizytę i oby częściej:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią będziemy przyjeżdżać i zapraszamy (w imieniu Mariusza też się wypowiem, a co mi tam :p) w nasze rejony ;)
UsuńAle relacja :)zazdroszczę możliwości bycia na takich targach :)
OdpowiedzUsuń