Seria ta to właśnie 12 tomów o przygodach Willa w
„Zwiadowcach” i 3 tomy „Drużyny”, w której to mamy okazje poznać przygody z
krainy Skandian, więc tych mroźniejszych rejonów świata „Zwiadowców”. Tym
płodnym autorem jest oczywiście australijski pisarz – John Flanagan. A ja sam mam
cichą nadzieje, że to jeszcze nie ostatnia książka autora, ze świata Hala i
Willa.
Dwunasty już tom rozpoczyna się kilkanaście lat po
wydarzeniach opisanych w tomie, 10 czyli „Cesarz Nihon-ja”. Wiec jak już się domyślacie
nasi bohaterowie nie są nastolatkami, jak było to w poprzednich 11 tomach, ale
już dorosłymi ludźmi. W królestwie Araluenu zachodzą zmiany, przez nieubłagany
upływ czasu. Cassandra nie jest już małą, ciągle ryzykującą dziewczyną, ale
wraz z mężem dobrze nam znanym rycerzem Horace, zastępuje swojego ojca w
pełnieniu obowiązków, jako regentka.
W książce nie mogło też zabraknąć ulubionej postaci wielu z nas,
czyli Halta. Tylko, że tym razem mamy go w roli ustatkowanego i spokojnego
męża. Lecz nie był by on sobą jak by nie był na bieżąco z tym, co dzieje się w
królestwie gdyż niestety Crowley nie żyje od trzech lat. Oczywiście teraz wielu
z was pewnie sądzi, że Halt został jego następcą? Zaskoczę was to zdradzić mogę
– odmówił, ale i tak ma wielki wpływ na to, co dzieje się w Korpusie. Kto zastąpił
Crowleya powiem tylko, że znacie tą postać bardzo dobrze z innych przygód.
Ale jak sądzicie, że, w Araleun wszystko dzieje się dobrze i
nie ma tam żadnych problemów to jesteście w błędzie. Niestety największa
tragedia dopadła naszego głównego bohatera, czyli dobrze znanego każdemu fanowi
serii Willa. To właśnie go za wszelką cenne po tej tragedii próbują wyciągnąć
wszystkimi możliwymi sposobami przyjaciele. Jednak każda metoda zawodzi, a Will
odmówił już dwa razy wyruszenia na wyprawę i balansuje na cienkiej linie, gdyż
trzecia odmowa oznacza wydalenie z Korpusu.
Jest tylko jedno wyjście – Will będąc już bardzo
doświadczonym i ceniony zwiadowcą, musi mieć ucznia. Ale to nie może być ktoś
zwyczajny, pospolity, to musi być ktoś wyjątkowy by Will mógł kompletnie zapomnieć,
o co go spotkało i zająć się szkoleniem tej osoby. Tylko, że właśnie nie ma
żadnego chłopca godnego bycia uczniem zwiadowcy. A problem w tym, że w zasadach
korpusu jest mowa, że jednym z nich może zostać tylko chłopiec, ale że wszyscy
dobrze znamy Halta to wiemy, że zasady są po to żeby je czasem łamać, naginać lub
po prostu zmieniać.
I tak oto Will, jako pierwszy z Zwiadowców zostaje obarczony
uczniem kobietą, a raczej dziewczyną, co wywołuje powszechne zdziwienie, nawet
wśród Zwiadowców i przez długi czas jest ukrywane przed wszystkimi, na wszelki wypadek
- jak by nie wyszło.
Maddie bo tak nazywa się owa młoda uczennica Willa, jest
rozpieszczoną, rozwydrzona i wywyższającą się dziewczyną, która sądzi, że z
racji swojego pochodzenia wszystko jej wolno. Will ma jednak na to inne poglądy
i od pierwszego dnia nauki pokazuje jej, że nie może liczyć na żadne przywileje
i musi tak jak on sam przed laty okazywać szacunek każdemu, kogo spotka, a
przede wszystkim swojemu mistrzowi.
Młoda Zawiadowczyni, bo tym tytułem mogą już się posługiwać osoby,
które są na naukach u Zwiadowców, od pierwszego dnia przekonuje się, że jej życie,
od kiedy przekroczyła próg chaty Willa zmieni się diametralnie, tu panują zasady,
które trzeba przestrzegać i nikt nie pomoże.
Podczas czytania książki mamy nieodparte wrażenie, że już to
widzieliśmy gdyż metody nauki są to po prostu te same metody, którymi Will był
uczony by zostać Królewskim Zwiadowcą. A wiec w Willu przez to jak się
zachowuje, naucza możemy zobaczyć Halta, na czym sam nasz bohater łapie się w
kilku momentach i tak samo jak Halt odkrywa, że już powoli starzeje się.
W książce nie mogłoby zabraknąć koni, to jest coś, a raczej ktoś,
bez kogo Zwiadowca nie był by już sobą. Zwierzęta te są tu znowu ważnym
elementem życia i już na samym początku Maddie dostaje swojego „Zderzaka”,
czemu taka nazwa? Sami zobaczycie. Ale przede wszystkim mamy tu Wyrwija! A że
nasi Zwiadowcy rozmawiają ze swoimi końmi, co Maddie odkrywa bardzo szybko i co
z początku wystraszy ją. Ale to jak są prowadzone dialogi miedzy Wirwijem, a Willem
- to kawał świetnej roboty.
Książka jest jak zawsze czarno-biała przygodą, gdyż mamy tu
bohaterów tylko dobrych i złych, nie ma tu takich, których trudno było nam by
skatalogować. Jest to wielki plus tej książki, bo jest ona w końcu przeznaczona
dla jednego z najmłodszych czytelników. Godnym zaznaczenia też jest to, że mamy
tu elementy, które pokazują młodemu czytelnikowi jak nie popełniać błędów w
życiu. Świetnym tego przykładem jest scena po imprezie, na którą uciekła Maddie
i jej poranny kac. Autor zrobił to tak przekonująco, że młody człowiek po
przeczytaniu tej książki najpierw pomyśli dwa razy nim sięgnie po wino.
Jak zawsze przygoda jest doprawiona świetnym poczuciem
humoru i już od samego początku siedzimy z bananem na buzi przed nią. Ja
osobiście uwielbiam to, w jaki sposób, jak lekko i przyjemnie jest ta książka
napisana. Tylko jednego mi szkoda, że książkę czyta się w ekspresowym tempie i
po dwóch wieczorach kończymy kolejną przygodę ze świata zwiadowców.
Ale jest w książce coś, co mnie zastanawia, bo jak to jest z
autorem po raz kolejny gwarantuje, że jest to już ostatnia książka z serii, ale
gdy weźmiemy książkę do ręki i otworzymy stronę ze spisem tytułów w serii na
samym dole mamy taki magiczny napis:
„Kolejny tom serii ukaże się w 2014 roku”
Więc mi, jako 24 letniemu fanowi serii nie pozostaje nic
innego jak mocno zacisnąć kciuki i wierzyć w to, że za rok dostaniemy kolejny
pachnący tom wprost drukarni z przygodami naszych hmm.. Już przyjaciół.
Daga jest wielbicielką tego cyklu powieści. Recenzja super. Pozdrawiam Kocura korektora:)
OdpowiedzUsuńTym razem Misiek pracował praktycznie sam, ja dawałam mu tylko wskazówki ;) W każdym razie za pozdrowienia dziękuję :D i pozdrawiam załogę ze Śląska :)
UsuńDobra recka! :) Mam nadzieję, że niebawem przeczytam 12 tom Zwiadowców i obędzie się bez rozczarowania :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://fantastykaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń